do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Antologia Złota podkowa 50 Zmartwychwstanie Offlanda i inne opowiadania
- D374. Boswell Barbara Ten się nadaje na męża
- Wong Alison Gdy srebrzy się ziemia
- Antologia Bale maturalne z piekła
- Carney_Stephanie_ _Milosc_powroci_jutro
- Wiktor Suworow Żołnierze wolności
- Antologia SF Stało się jutro 30 Marcin Wolski
- Re
- 191.Alen Baxton Tajemniczy medalion
- 0415403510.Routledge.Green.Political.Thoughts.May.2007
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fashiongirl.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
miasto, miasto par excellence wspaniałe.
Si jeunesse savait, si yieillesse pouvait...
Cha-cha-cha! Pan mówi po francusku?
Nie?! Jaka szkoda, jaka niepowetowana
strata... Potok słów przenosi się
korytarzem:
Te drzwi? Dlaczego nie osobny pokój?
Pod samym oknem? Broń Boże, przeciąg...
Pani Montbason rozsiewa jaśminowy
zapach perfum. Delikatna warstewka różu
na starannie zasuszonych policzkach
promieniuje radością zaawansowanego w
latach kwiatu życia.
Jestem!
Pani Montbason wyciąga ręce w
koronkowych rękawiczkach.
Poznajesz mnie? Doktorze, ach,
otworzył oczy! Przywiędły wdzięk łabędziej
piersi faluje w głęboko wciętym dekolcie
sukni, wzbiera macierzyńskim
wzruszeniem.
Zmizerniałeś, niebożę, a taki śliczny był
z ciebie chłopczyk.
Cieszysz się, że przyszłam? No, powiedz, na
pewno siÄ™ nie
spodziewałeś. Ale czekałeś, prawda?
Dobrze ci tutaj było? Wiem,
wiem... Brakowało d kogoś, ale już jestem i
będę przychodzić
codziennie.
Chłopiec patrzy w milczeniu. Może w twarz
pani Montbason,
może gdzieś obok.
Przynieść ci coś? Powiedz, jaikie
uwielbiasz przysmaki...
On już czwarty dzień nic nie je ośmiela
się wtrącić doktor Berker.
Mon Dieu! A to dlaczego?
Milczenie. Pani Montbason patrzy na
chłopca.
Czemu on nic nie mówi ? pyta
szeptem, oglÄ…dajÄ…c siÄ™ na doktora. Czy
aż tak chory ?
On po prostu nie odzywa siÄ™ do nikogo.
Nigdy.
Do mnie też?...
Pani Montbason znowu pochyla siÄ™ nad
leżącym.
Mój głuptasku, pan doktor wcale nie jest
zły... I siostra Margo pewnie też się tobą
opiekowała. Skończ dąsy i powiedz im, że
mnie lubisz. Oni nie mają racji, że nie
chcesz z nikim rozmawiać. Byłeś tylko
smutny, bo na mnie czekałeś... Ale nie
mogłam prędzej przyjść do ciebie. Chłopiec
zamknął ciężkie powieki.
Och, nie bÄ…dz uparty... Bo siÄ™ na ciebie
pogniewam! Dlaczego jesteÅ› niegrzeczny?
Odezwij siÄ™ wreszcie! Pani Montbason
potrząsa chłopca za ramię.
Proszę go zostawić! Siostra Margo
odpycha jej rękę.
0-och!
Oczy pani Montbason robią się okrągłe-
okrÄ…glutkie, z sinawÄ…
kropelką zrenicy pośrodku białej, na wpół
odsłoniętej kulki.
Jak... Jak pani śmie?
Zostawcie go wszyscy w spokoju!
siostra Margo staje między nimi i łóżkiem.
Idzcie stÄ…d. Doktor Berker energicznie
ujmuje ją za łokieć.
Siostro, niech pani natychmiast opuści
ten pokój. Bardzo proszę...
Nie.
Proszę pomyśleć o konsekwencjach
doktor Berker z zażenowanym uśmiechem
zwraca siÄ™ w przeciwnÄ… stronÄ™. BÅ‚agam o
wybaczenie, siostra Margo jest przeciążona
pracÄ…. Pan; Montbason wreszcie odzyskuje
dar mowy.
Niech ona siÄ™ stÄ…d wynosi! I proszÄ™ o
przydział innej opiekunki.
Ależ tak, oczywiście. Siostra Margo nie
pojawi się więcej w tym pokoju. Berker
popycha pielęgniarkę do drzwi. Proszę
wyjść.
Nie ruszę się stąd! Nie ruszę się, dopóki
nie zostawicie go w spokoju!
Jeżeli takie panują tutaj porządki, to ja
wyjdÄ™. Jeszcze trochÄ™ i oczy pani
Montbason zaczną miotać błyskawice. I
więcej tu moja noga nie postanie! Doktor
Berker próbuje przebiec jej drogę.
Ależ, droga pani, to drobne
nieporozumienie nie powinno...
Niech pan milczy, doktorze! Niech pan
nic więcej nie dodaje do bezczelności tej
zadziornej kotki i niewdzięczności
bezdomnego szczenięcia. Cela me depasse!
Za tyle starań... Doktorze, ani centa więcej,
ani centa.
Potok słów odpływa jak woda ulewy, która
zmyła chodniki i teraz niecierpliwie
poszukuje otworu kanalizacyjnej
studzienki. Siostra Margo siedzi na skraju
łóżka z bezradnie opuszczonymi rękami.
Jej oczy patrzą na drzwi, które wybiegający
zostawili na oścież otwarte. Z wysiłkiem
obraca głowę prześlizgując się spojrzeniem
po rzędzie emaliowanych łóżek. Z każdego
patrzą na nią trochę uważne, trochę
współczujące oczy chorych. Bezwiednie
sięga po książkę ciągle leżącą na krześle i
napotykajÄ…c wyczekujÄ…ce spojrzenie
czarnych oczu chłopca, zaczyna czytać bez
wyboru miejsca, byleby słowa zagłuszyły
niepokój:
... Do góry głowa, Harry. Już nie ma
odwrotu. Przelecieliśmy
ponad sześćdziesiąt milionów mil.
Zlotowlose dzieci krzyknęły głośno, jakby
rzucajÄ…c wyzwanie
marsjanskiemu niebu, lecz nie doczekały
siÄ™ odpowiedzi i tylko
wiatr naswistywal w sztywnej trawie..."
Drzwi trzasnęły głośno.
Siostro! Pani zachowanie jest
karygodne... Jeżeli chciała pani oddać
przysługę temu chłopcu, to proszę przyjąć
do wiadomości, że z tą chwilą zostaje
skreślony z rejestru pacjentów. Pani daję
tydzień czasu na znalezienie innej pracy, i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]