do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Asimov's Science Fiction Magazine 01 2002
- Angelsen Trine CĂłrka morza 02 WrĂłg nieznany
- Isaac Asimov Koniec Wiecznosci Notatnik
- Mythical Beasties Isaac Asimov
- Asimov Isaac Opowiadania
- 805. Way Margaret Serce za serce
- Diana Palmer Long tall Texans 02 BiaśÂ‚a suknia
- Annabel Joseph Mercy (pdf)
- 0178. Roszel Rene SśÂ‚odki ksić…śźć™
- Lowell Elizabeth Donovanowie 04 Rubinowe bagna
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wblaskucienia.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Powinieneś był pojechać z nami, stryju. Spłoszyliśmy jednego na pustyniach Samii - mówię
ci, potwór! To dopiero zwierzyna! Ganialiśmy za nim ponad dwie godziny po kawałku, który miał
przynajmniej siedemdziesiąt mil kwadratowych. A potem zaleciałem go od strony słońca -
gestykulował zawzięcie, jakby ponownie znalazł się za sterami swego ścigacza - i zanurkowałem
spiralą. Dostał pod lewe skrzydło przy wznoszeniu się. To go rozwścieczyło i rzucił się z
powrotem. Odczekałem spokojnie i odwróciłem się w lewo, czekając aż nadleci. Oczywiście, zrobił
jak myślałem. Był na odległość uderzenia skrzydeł, kiedy się ruszyłem i wtedy...
- Leopoldzie!
- No i - dostałem go!
- Jestem tego pewien. A teraz może zechcesz mnie posłuchać?
Król wzruszył ramionami i opadł na stojący z boku stolik; z nadąsaną miną, niezbyt licującą z
jego królewską godnością, zaczął pogryzać orzeszek z Lery.
Wienis rzekł tytułem wstępu:
- Byłem dziś na statku.
- Na jakim statku?
- Jest tylko jeden statek. Ten statek. Ten, który Fundacja naprawia dla naszej floty wojennej.
Krążownik starego Imperium. Czy wyrażam się wystarczająco jasno?
ż- Ten? Widzisz, mówiłem ci, że Fundacja naprawi statek, jeśli ich o to poprosimy. Twoje
gadanie o tym, ze chcą na nas napaść, nie ma sensu. No, bo gdyby chcieli to zrobić, to czy zajęliby
się statkiem? Wiesz, to naprawdę nie ma żadnego sensu.
- Jesteś głupcem, Leopoldzie. Król, który właśnie odrzucił skorupę orzeszka i podnosił do ust
drugi, zrobił się czerwony.
- Ejże, słuchaj - powiedział z gniewem, ale nie podnosząc głosu. - Myślę, że nie powinieneś
mówić do mnie w ten sposób. Wiesz, że za dwa miesiące będę pełnoletni.
- Tak. I doskonale się nadajesz do tego, żeby przyjąć obowiązki króla. Jeśli poświęcisz
sprawom państwowym choćby połowę tego czasu, który przeznaczasz na polowania, to z czystym
sumieniem zrzeknę się obowiązków regenta.
- To mnie nie obchodzi. Nie ma to nic do rzeczy. To, że jesteś regentem i moim stryjem, nie
zmienia faktu, że ja jestem królem, a ty moim poddanym. Nie powinieneś nazywać mnie
głupcem i, nawiasem mówiąc, nie powinieneś siedzieć w mojej obecności. Myślę, że
powinieneÅ›
bardziej uważać, bo mogę coś z tym zrobić... i to już niedługo. Wzrok Wienisa był zimny.
- Czy mogę zwracać się do ciebie ,,wasza wysokość"?
- Tak.
- Doskonale! Jesteś głupcem, wasza wysokość.
Jego ciemne oczy miotały błyskawice spod siwych brwi. Młody król wolno usiadł. Na twarzy
regenta pojawił się cień złośliwej satysfakcji, ale szybko znikł. Jego szerokie usta rozchyliły się w
uśmiechu, a dłoń spoczęła na ramieniu króla.
- No, już dobrze. Nie bierz sobie tego do serca, Leopoldzie. Nie powinienem był mówić tak
szorstko. Czasem trudno jest zachować się stosownie, kiedy napór wydarzeń jest taki, że...
Rozumiesz?
Ale chociaż mówił tak ugodowo, jego spojrzenie pozostało twarde. Leopold odpowiedział
niepewnie:
- Tak. Wiesz, sprawy państwowe są piekielnie trudne.
Zastanawiał się, nie bez niepokoju, czy nie czeka go teraz pełen nudnych szczegółów wykład o
handlu ze Smyrno, i długa, męcząca dysputa na temat rzadko zasiedlonych światów w Czerwonym
Korytarzu.
Tymczasem Wienis podjÄ…Å‚ znowu:
- Mój chłopcze, już dawno chciałem porozmawiać o tym z tobą i może powinienem był to
zrobić, ale wiem, że młodych nudzą suche szczegóły sztuki kierowania państwem.
Leopold skinął głową.
- Tak, to prawda...
Stryj przerwał mu stanowczo:
- Jednak za dwa miesiące będziesz pełnoletni. Poza tym, nadchodzą trudne czasy i będziesz
musiał działać zdecydowanie. Będziesz królem, Leopoldzie.
Leopold ponownie skinął głową, ale jego twarz była bez wyrazu.
- Będzie wojna, Leopoldzie.
- Wojna! Przecież zawarliśmy rozejm ze Smyrno...
- Nie ze Smyrno. Z samÄ… FundacjÄ….
- Ależ, stryju! Przecież oni zgodzili się naprawić dla nas ten statek. Powiedziałeś... Zamilkł na
widok skrzywionych ust stryja.
- Leopoldzie - w głosie Wienisa niewiele pozostało z niedawnej życzliwości - musimy
porozmawiać jak mężczyzna z mężczyzną. Będzie wojna z Fundacją bez względu na to, czy
żnaprawią statek, czy nie, a to że statek jest w naprawie, prawdę mówiąc, zmusza nas do
pośpiechu. Fundacja jest zródłem siły i potęgi. Cała pomyślność Anakreona, wszystkie jego statki,
miasta, ludzie, handel, zależy od tych okruchów, które Fundacja niechętnie zrzuca nam ze swego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]