do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Monroe_Mary_Alice_ _Kruche_piekno
- Czas pracy 37 gotowych wzorów z opisem ebook
- Henry_Cornelius_Agrippa_ _The_Book_Of_Occult_Philosophy,_Vol_1
- Reformed Druids Anthology 00 Introduction
- Harris Charlaine Harper 4 Grobowa tajemnica
- LE Modesitt The Parafaith War
- Dav
- McKinnon K.C. Jesienny ksi晜źyc
- Juliusz SśÂ‚owacki Balladyna
- Heyer Georgette Uciekajaca narzeczona
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wblaskucienia.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zykować fiaska swoich zamiarów. Nie przypuszczał, że okaże się tak
odważna i przytomna. Większość kobiet, napadniętych w ciemnoś
ci, wrzasnęłaby, zemdlała lub dostała ataku nerwowego. Doprawdy,
niezwykła osoba. Z odwagą i hartem stawiła czoło mężczyznie, a nie
wiedziała przecież, czy to zbir, czy człowiek honoru.
Właśnie uznał, że uda im się wrócić do miasta bez problemu, kiedy
zając przebiegł im drogę i spłoszył konia. Matthew zaklął i ściągnął
wodze. Naraz poczuł, że nieznajoma już nie obejmuje go w pasie.
Zsunęła się z siodła i omal nie spadła tuż pod konia, który nerwowo
przebierał nogami. Chwycił ją jedną ręką za ramię, a drugą usiłował
okiełznać wierzchowca. Poradził sobie jakoś z koniem i pomógł jej
bezpiecznie znalezć się na ziemi, a potem przywiązał deresza do drze
wa i podbiegł do niej. Cała drżała.
- Nic się pani nie stało? - spytał, obejmując delikatnie jej ramiona.
Krzyknęła głośno.
- Chyba złamał mi pan rękę! Okropnie boli!
- W którym miejscu?
Obmacał ją ostrożnie, nie przejmując się zasadami dobrego wycho
wania.
- Ramię nie jest złamane.
- Czuję się, jakby trawił je ogień.
Azy spływały jej po policzkach.
- To tylko zwichnięcie. Proszę się nie martwić.
Mimo mroku dostrzegł zwątpienie w jej oczach.
- NaprawdÄ™?
- Widywałem już zwichnięcia i wiem, jak sobie z nimi radzić. Pro
szę się oprzeć o ten pień. Zaraz będzie po wszystkim.
- Ależ tu trzeba chirurga! - zaprotestowała, lecz zrobiła, jak radził,
i zamknęła oczy. Skorzystał z tego. Krzyknęła na cały głos. Dotkliwy
ból nagle ustał, bark był tylko lekko obolały.
- Co pan zrobił?
- Nastawiłem ramię. - Sięgnął do kieszeni po chustkę, żeby mogła
otrzeć oczy.
- Dlaczego mnie pan nie uprzedził? Och, co za szkoda, że nie
umiem kląć!
- Wtedy bolałoby znacznie bardziej. Podsadzę panią na konia, a sam
będę szedł obok.
52
W takim razie wrócimy do miasta za parę godzin. Co ja powiem
przyjaciółce, zjawiając się w środku nocy?!
Posadził ją więc, najostrożniej jak umiał, w siodle, a potem odwiązał
konia i wskoczył na niego z tyłu za nią. Tym razem Gemma nie musiała
szukać wymówki, by oprzeć się o jego mocne ramię. Jechali niespiesznie.
Myślała już, że ta podróż nigdy się nie skończy, ale wcale nie martwiła jej
taka perspektywa. Wreszcie z rzadka, a potem coraz gęściej zaczęły się
pojawiać miejskie zabudowania. Kiedy ściemniło się na dobre, dotarli do
zachodnich dzielnic. Wskazała mu dom Louisy. Pomógł jej zsiąść. Gemma
wiedziała, że nazajutrz będzie cała obolała. Spojrzała na nieznajomego. Na
jego twarz padało świado z okien domu. Jeśli zaprosi go do środka, musi
o wszystkim powiedzieć Louisie. A jeśli pozwoli odejść, czy kiedykolwiek
go jeszcze zobaczy? Czy po tylu przejściach ma utracić rejestry? Mężczy
zna najwyrazniej domyślał się jej rozterek.
Proszę pozwolić odprowadzić panią do samych drzwi. Czy ktoś
z rodziny na paniÄ… czeka?
Przyjaciółka.
Chyba lepiej będzie, jeśli sobie pójdę. Nie jestem dziś odpowied
nio ubrany, może się to wydać niestosowne.
Ale rejestry...
Gemma urwała i drgnęła, bo drzwi otworzyły się na oścież. Męż
czyzna zesztywniał.
Gemmo! Tak się niepokoiłam! Och, jesteś ze znajomym?
Co miała odpowiedzieć? Przecież nawet nie znała jego nazwiska!
A co gorsza, zza Louisy wyłonił się Lucas z nieufną miną. Powrót w to
warzystwie obcego mężczyzny potwierdzi jego najgorsze podejrzenia.
Nieznajomy skłonił się jednak całkiem zgrabnie.
Kapitan Matthew Fallon, niegdyś z marynarki królewskiej, do usług.
Napięcie zelżało.
Moja przyjaciółka, panna Louisa Crookshank, i jej narzeczony,
pan Lucas Englewood, obydwoje z Bath - przedstawiła ich sobie. Na
rzeczeni odwzajemnili ukłon.
Czy zechce pan zjeść z nami obiad? zagadnęła go Louisa.
Właśnie siadaliśmy do niego.
53
Nie chciałbym się narzucać. Może innym razem.
A co z rejestrami, przemknęło jej przez myśl. Spojrzała na niego
z przestrachem. Zwrócił się do niej ściszonym głosem:
Dziś muszę jeszcze załatwić coś pilnego, ale jutro wrócę. Czy
możemy się umówić na dziesiątą?
Będzie mi bardzo miło. - Nie mogła się z nim wykłócać przy
Louisie i Lucasie. Przynajmniej wie, jak się nazywa. O ile podał praw
dziwe nazwisko. Patrzyła bezradnie, jak odjeżdża.
Musisz mi potem wszystko opowiedzieć - szepnęła Louisa. -
Chodz do jadalni.
Tylko umyję ręce.
Przygotowując się do posiłku, gorączkowo usiłowała wymyślić ja
kieś wytłumaczenie dla swego póznego powrotu.Wiedziała, że Louisa
będzie ją nękać pytaniami.
Opowiedz nam o twoim przystojnym kapitanie zaczęła. - Nie
wiedziałam, że masz jakichś znajomych w Londynie.
Nie znam go zbyt dobrze. - Gemma grzebała widelcem w wo
łowinie z grzybami. Potrawa pachniała wspaniale, ale miała ściśnięte
gardło ze zdenerwowania. Mamy jednak wspólnych znajomych.
Obraz pani Craigmore, despotycznej przełożonej, przemknął jej przez
myśl, lecz odepchnęła tę wizję. Spotkałam go niespodziewanie. Do
piero co powrócił ze służby. Jeśli naprawdę był oficerem marynarki,
wyglądało to dość prawdopodobnie.
I wybrała się z nim pani na przejażdżkę, mimo że to tylko prze
lotna znajomość? - spytał podejrzliwie Lucas.
Spojrzała mu prosto w oczy.
Nie, wyszłam na przechadzkę z Lily. Oczywiście, wczoraj, ale
nie dzisiaj! - Wkrótce odesłałam ją jednak do domu i wzięłam do
rożkę. Niestety woznica zostawił mnie samą na ulicy. Wtedy właśnie
pojawił się nieoczekiwanie kapitan Fallon i odwiózł mnie do domu.
Przepraszam za kłopot. Nie sądziłam, że wrócę tak pózno.
Gemma miała nadzieję, że nie będą wypytywać Lily. Lucasowi wystar
czyły jej wyjaśnienia, lecz Louisa spojrzała na nią spod oka. Z pewnością
domyśliła się, że to tylko częściowa prawda. Ku jej uldze nic nie powie-
54
działa. Nałożyła sobie tylko kolejną porcję langusty. Gemma, głodna jak
wilk, mogła spokojnie dokońc2yć obiad. Była zmęczona i obolała, mimo
to potrafiła docenić delikatną wołowinę i kruche kurczę. Smakowały
wspaniale. Gdy lokaj przyniósł kolejne danie, nie mogła się powstrzy
mać przed porównaniem obficie zastawionego, pięknie nakrytego stołu
z nędznymi posiłkami, jakie wraz z innymi dziećmi musiała jadać w sie
rocińcu. Odebrało jej to apetyt na wymyślny, mrożony deser.
Kiedy już razem z panną Pomshack siedziały w salonie, Louisa szep
nęła:
- Teraz możesz powiedzieć prawdę. Pytałam Lily. Mówi, że towa
rzyszyła ci, ale wczoraj. Czy nie wpadłaś w jakieś kłopoty?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]