do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Brian Kate (Scott Kieran) Ksiezniczka i zebraczka
- Hardy Kate Smak czerwonego wina
- Campion Jane i Pullinger Kate Fortepian(1)
- Brian Kate Idealny chłopak
- A. Maclean Dziala Nawarony
- McCade Brothers 1 Lover Undercover
- Murder_in_Mesopotamia_ _Agatha_Christie
- Heinlein, Robert A Assignment in Eternity
- Cornick Nicola Kapitan i dama do towarzystwa
- God's Demon Wayne Douglas Barlowe
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- charloteee.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zycję. - Mam nadzieję, że to już długo nie potrwa.
- Od kiedy dokucza ci ból? - zapytała Sally.
- Cały ranek.
- Czujesz skurcze?
- Tak, ale one nic nie znaczÄ…. Termin mam dopiero za trzy dni.
Julia i Sally wymieniły spojrzenie.
- Może zadzwonić do Adama? - zaproponowała Kelly.
R
L
T
- Och nie. Jest w biurze. Finalizują ważny kontrakt.
- Chodz, odwiozę cię do domu - rzekła Sally.
- Albo do szpitala - wtrąciła Kelly.
Trish pokręciła przecząco głową.
- Nic mi nie jest. Dokończ nam lepiej o Rogerze. Słuchając, może zapomnę o bólu.
- Tak, Kelly. - Sally poparła synową. - Wyjaśnij nam, jak Brandon znalazł się w
centrum wydarzeń.
Kelly opowiedziała o tym, jak Brandon uratował ją przed zakusami Rogera. Kobie-
ty słuchały z zapartym tchem.
- Oj! - jęknęła nagle Trish, próbując się podnieść. - Chyba wody mi odeszły.
- Nie ruszaj się - zaordynowała Kelly i pomogła
Trish usiąść z powrotem. Następnie zadzwoniła do biura poinformować Adama, że
jadą z Trish do szpitala. Zaoferowała, że może zawiadomić jego braci. Nie było to po-
trzebne, bo z obydwoma odbywał telekonferencję.
Julia pobiegła do kuchni po czyste ściereczki. Sally stała za Trish, pocierając jej
plecy.
- Złotko, przykro mi, że cię boli, ale jestem taka przejęta! Będziemy mieli dzidziu-
sia!
W szpitalu Kelly chciała zostawić kobiety same, ale Sally stanowczo się temu
sprzeciwiła.
- Przecież nie należę do rodziny!
- Po pierwsze, należysz. Po drugie, w chwilach kryzysu jesteś znacznie bardziej
opanowana niż reszta z nas. Więc jeśli nie masz żadnych pilnych zajęć, to zostań. Proszę.
- Dobrze, może jeszcze godzinę...
W końcu korytarza pojawił się Adam; biegł, ile siły w nogach.
- Gdzie ona?
- Tu obok. - Sally chwyciła syna za rękę. - Wez głęboki oddech. I uczesz się, bo
wystraszysz biedaczkÄ™.
R
L
T
- Okej. - Adam wciągnął w płuca powietrze, wypuścił je, przeczesał palcami ster-
czące na wszystkie strony włosy, po czym porwał Sally w ramiona i cmoknął ją w poli-
czek. - Kocham ciÄ™, mamo.
Kelly uśmiechnęła się, widząc, jak łzy radości napływają Sally do oczu. Po chwili
przybiegł Cameron. Pocałowawszy Julię, zwrócił się do matki:
- Brandon przyleci mniej więcej za godzinę.
- To dobrze. - Sally uścisnęła drugiego syna. - Wiem, że Adamowi zależy, żeby-
śmy wszyscy przy nim byli.
Słysząc, że Brandon ma się wkrótce zjawić, Kelly podeszła do Sally.
- Naprawdę powinnam już iść.
- Och, nie... - Nagle urwała i przyjrzała się jej badawczo. - Skarbie, chyba nie
chcesz iść z powodu Brandona?
- A skądże! - zaprotestowała Kelly.
Chyba zbyt gwałtownie, bo Sally Duke uniosła brwi.
- Usiądzmy - rzekła. - Chciałabym cię o coś spytać.
Bojąc się, że odmową wzbudzi większe podejrzenia, Kelly poszła ze starszą kobie-
tą w stronę ustronnego stolika na końcu korytarza.
- Kochanie, nie chcę być wścibska, ale trochę się o ciebie niepokoję. Powiedz mi:
czujesz coÅ› do Brandona?
- Oczywiście, że tak - odparła Kelly, siląc się na neutralny ton. - Od lat razem pra-
cujemy. To świetny facet. Naprawdę go lubię.
Sally skrzyżowała ręce na piersi.
- Wiesz, o co pytam.
- Tak, wiem. - Kelly westchnęła; uznała, że nie ma sensu okłamywać matki szefa. -
Lubię Brandona. Bardzo go lubię, ale dobrze go znam i mam świadomość, że nie mogli-
byśmy być razem. On się spotyka z setkami kobiet.
- To prawda.
- Z setkami pięknych eleganckich kobiet - ciągnęła Kelly z nutą rezygnacji w gło-
sie. - Nie mam z nimi szansy.
- Miałabyś. I to całkiem sporą.
R
L
T
Kelly potrząsnęła głową; wargi jej zadrżały.
- Dziękuję. To miłe, co pani mówi. Ale taka konkurencja... Zresztą nawet gdyby
Brandon wybrał mnie, to... nie jest monogamistą. On... - Zmarszczyła czoło.
Nie chciała zbyt szczegółowo opowiadać Sally o jej synu i jego kobietach.
Sally poklepała ją po ręce.
- Wiem, że mój syn cieszy się dużym powodzeniem.
- Dużym to mało powiedziane.
- Ale wiem również, że jest bardzo dobrym człowiekiem, zasługującym na miłość.
- Ma pani rację - szepnęła Kelly. - Też tak uważam. Chciałabym, żeby... żeby się
we mnie zakochał.
- Ja też bym tego chciała.
Azy napłynęły Kelly do oczu. Przetarła je wierchem dłoni.
- To miłe, dziękuję.
Sally zmrużyła oczy. Widać było, że podjęła decyzję.
Doszedłszy do szpitalnej poczekalni, Brandon rozejrzał się dookoła. Zauważył
matkę siedzącą z Julią i Cameronem, który tulił do siebie śpiącego Jake'a. - Jak tam? Co
siÄ™ dzieje?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]