do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Clancy Thomas Leo (Tom) 5 Zwiadowcy 5 Wielki Wyścig
- kiryl bulyczow pieriestrojka w wielkim guslarze
- Graham Heather Wielki błękit
- Wielki diament t
- Moore, Michael Degraissez moi ca (downsize this) [français]
- Jules Verne Michael Strogoff
- ZarzÄ…dzanie projektami(3)
- Krentz Jayne Ann Harlequin Satine Ryzykowny ukśÂ‚ad (Niepewny ukśÂ‚ad)
- 210 Grey India Koncert w Paryśźu!!!
- Diana Palmer Rawh
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- charloteee.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wyglądzie, który przepchnął się przez ciżbę. Zatrzymał się
wreszcie obok pana T., którego uwaga bez reszty skupiona
była na pupilce.
- Trzy minuty - obwieścił Jimmy.
W tłumie rozległy się pomruki niezadowolenia. Minęły
72
trzy minuty, a pies zabił zaledwie dwanaście szczurów. Ci,
którzy postawili na jego pełne zwycięstwo, mieli stracić swoje
pieniÄ…dze.
Sam pan T. zdawał się nie słyszeć, ile czasu pozostało. Nie
spuszczał oczu z buldoga. Wył, szczekał jak jego podopieczna.
Wył i szczekał jak jego podopieczna. Wił się tak jak ona
i skręcał na wszystkie strony, kłapał zębami i wykrzykiwał
rozkazy, aż zupełnie stracił głos.
- Czas! - krzyknÄ…Å‚ gospodarz machajÄ…c stoperem.
Tłum westchnął i emocje opadły. Lover została siłą
sprowadzona z wybiegu. Asystenci zręcznie wyłapali trzy
pozostałe przy życiu szczury.
Walka dobiegła końca. Pan T. przegrał.
- Cholernie dobra próba - stwierdził rudobrody męż-
czyzna na pocieszenie.
Zachowanie Edgara Trenta w pubie Queen's Head i sama
jego obecność w takim otoczeniu wymagają pewnych wy-
jaśnień.
Przede wszystkim jako człowiekowi, który był prezesem
banku, pobożnym chrześcijaninem i podporą szacownej klasy
społecznej, nigdy nawet przez myśl by nie przeszło, żeby się
bratać z przedstawicielami lumpenproletariatu. Wprost prze-
ciwnie, Trent poświęcał sporo czasu i energii, aby utrzymać
tych ludzi na właściwy dystans. Postępował tak na co dzień
w firmie, mając na względzie uświęcony tradycją porządek.
W ówczesnym Londynie istniały jednak takie miejsca,
gdzie członkowie wszystkich klas przeżywali emocje wspólnie.
Szczególnie dotyczyło to imprez sportowych - walk bokser-
skich, wyścigów konnych i oczywiście walk zwierząt. Te
dziedziny sportu uznawane były za nieeleganckie lub po
prostu zakazane, a kibice z rozmaitych warstw społecznych
przy takich okazjach zapominali o dzielących ich różnicach.
Jeśli więc pan Trent nie widział nic niestosownego w przeby-
waniu pośród ludzi z najniższych grup społecznych, to oni,
73
zwykle małomówni i onieśmieleni towarzystwem dżentel-
menów, na imprezach sportowych byli swobodni i odprężeni.
Głośno śmiali się, trącając łokciami ludzi, których w normal-
nych warunkach nie odważyliby się nawet dotknąć.
Walki zwierząt były formą rozrywki popularną w Europie
zachodniej od czasów średniowiecznych. W Anglii epoki
wiktoriańskiej tego rodzaju sporty zaczęły szybko zanikać
delegalizowane przez ustawodawstwo. Zmieniały się także
gusty społeczeństwa. Walki byków i niedzwiedzi, powszechne
na przełomie wieków, teraz należały do rzadkości, walki
kogutów zaś odbywały się tylko na wsi. W Londynie w roku
1854 tylko trzy sporty zwierzęce nie utraciły popularności,
a wszystkie związane były z psami.
Obcokrajowiec przybywający do Anglii zauważał natych-
miast przejawy ogromnej miłości wyspiarzy do psów i musiało
go dziwić, iż właśnie te najdroższe angielskim sercom stwo-
rzenia odgrywały główne role w jawnie sadystycznych "im-
prezach sportowych".
Jeśli chodzi o psie sporty, to walki dwóch psów uważano
za najciekawszą dyscyplinę. Cieszyły się one tak dużym
zainteresowaniem, że wielu londyńskich kryminalistów żyło
dostatnio wyłącznie z kradzieży psów. Walki te jednak
organizowano stosunkowo rzadko, bowiem zazwyczaj jeden
z przeciwników ginął, a dobry pies bojowy był bardzo drogi.
Jeszcze rzadsze były zmagania z borsukami. Na arenie,
gdzie przywiÄ…zywano borsuka, spuszczano psa lub dwa,
które swobodnie atakowały. Widowisko pełne napięcia i nie-
zwykle atrakcyjne, gdyż borsuki są szybkie i mają twardą
skórę -- niestety jednak w Anglii było ich coraz mniej.
Najpopularniejsze wszakże, szczególnie w połowie wieku,
były walki ze szczurami. Organizowano je przez dziesięcio-
lecia, prawie jawnie lekceważąc prawo, które ich zabraniało.
W całym Londynie wywieszano ogłoszenia: "Poszukiwane
szczury" albo "Szczury kupię lub sprzedam". Istniał cały
przemysł związany z łapaniem gryzoni, rządzący się swymi
własnymi zasadami. Najwyżej ceniono szczury wiejskie, bo
74
były bardzo waleczne i idealnie zdrowe. Pospolite bojazliwe
kanałowce, które łatwo było rozpoznać po zapachu, przenosiły
choroby i łatwo mogły zarazić cennego psa. Nic dziwnego, że
nie brakowało szczurołapów, skoro właściciel sportowego
pubu z areną kupował czasem dwa tysiące szczurów tygo-
dniowo, a dobry wiejski szczur kosztował nawet szylinga.
Najsławniejszym szczurołapem był "Black Jack", Hanson.
Jezdził powozem przypominającym karawan i proponował
właścicielom dworów rozprawę ze szkodnikami za absurdalnie
niską cenę, pod warunkiem wszakże, iż będzie mógł zabrać
stworzenia żywe.
Walki psów ze szczurami fascynowały wielu z dobrego
towarzystwa, jednak żaden dżentelmen nie przyznałby się do
tego publicznie. Oficjalnie zjawiska tego w ogóle nie zauwa-
żano. Większość humanistów z tamtych czasów ostro kryty-
kowała - wtedy już bardzo rzadkie - walki kogutów
i potępiała ich organizatorów nie napomykając nawet o wal-
kach psów. Nie istnieje także żadna wzmianka, żeby jakiś
szczycący się doskonałą reputacją dżentelmen był zażenowany,
obserwując walki ze szczurami. Tacy uważali się bowiem za
"zagorzałych zwolenników niszczenia szkodników" i nic
więcej.
Jeden z takich "zagorzałych zwolenników", pan T.,
wycofał się właśnie do dolnego pomieszczenia pubu Queen's
[ Pobierz całość w formacie PDF ]