do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Fiedler, Lisa Mouseheart Bd. 1 Die Prophezeiung der Mäuse
- Fiedler Arkady Zwierzęta z lasu dziewiczego
- Fiedler Arkady Dziękuję Ci, Kapitanie
- House of Payne 2 Scout Stacy Gail
- Darcy_Emma_ _Pokonac_czas
- Carlisle Kate Lekcja uwodzenia
- Gorski Artur swiadek smierci lustra
- Carroll_Jonathan_ _BiaśÂ‚e_JabśÂ‚ka_01_ _BiaśÂ‚e_jabśÂ‚ka
- Julie Kenner The Cat's Fancy
- Walter Jon Williams Metropolitan
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fashiongirl.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nieśmiałym, łagodnym uśmiechu: a Joe nie pozwolił sobie odebrać dziewczyny w tańcu i
trącił marynarza w szczękę. Srogi knock-out rozłożył intruza, który teraz zrozumiał, że
nieśmiały uśmiech Daszewskiego nie wykluczał rogatej duszy i stalowych mięśni.
Aagodny jego uśmiech i bardzo jasne, bardzo pogodne oczy kryły w sobie jeszcze inną
niespodziankę, bo nikt by nie przypuszczał, że Daszewski przeszedł za życia męki piekła.
Owego wrześniowego dnia rąbaniny dornierów i on s | rącił bombowca. W zamieszaniu,
jakie następnie powstało, ścigał uciekającego wroga aż nad Dover, lecz tu przyszła kreska na
Matyska: otoczony messerschmittami dostał pociskiem z działka lotniczego.
Dostał dobrze. Gdy huk rozległ się w kabinie, szrapnel wyrwał mu wielkie kawały mięsa
z uda, biodra i ramienia. Myśliwca przeszył ból tak przejmujący, że od razu sparaliżował mu
całą prawą stronę ciała. Jednocześnie gorący glikol lunął mu w twarz i poparzył ją. Kabinę
wypełnił duszący dym.
Pomimo wstrząsu instynkt Daszewskiego pracował jasno: wyrwać się z pola obstrzału!
Wyrwać się, jak? Okazało się, że samolot był postrzelony tak samo jak Daszewski. Stery nie
działały, były zerwane. Drążek sterowy posuwał się luzno.
A tymczasem nastąpiła grozna rzecz: samolot wpadł w korkociąg. Ruch wirowy
obryzgiwał całą kabinę krwią i, co gorsza, jakby rozrywał na wszystkie strony mózg rannego.
Jednak należało działać, i to szybko. Samolot świdrem pędził w dół. Za kilka sekund musiała
nastąpić katastrofa.
Pozostał jedyny ratunek: skakać. Daszewski otworzył kabinę, lecz nie mógł z niej się
wydostać. Był zbyt słaby. Wduszał go wiatr do środka, wpychały go metalowe drzwiczki.
Daszewski walczył jak oszalały. Ostatecznie rozpaczliwym wysiłkiem lewej, zdrowej ręki
wygramolił się na brzeg, lecz tu zatrzymała go nowa przeszkoda, mianowicie przewody:
radiowy i tlenowy, przyczepione do kominiarki na głowie. Myśliwiec był nimi uwiązany do
samolotu. Daszewski szamotał się jak zwierz na uwięzi, z okaleczonego ciała dobywał
ostatnich sił, wreszcie udało się. Zerwał przewody. Wyleciał w powietrze.
Wtedy powstały w jego myśli dwa uczucia: zdziwienia i obawy. Zdziwienia, że wylatując
nie uderzył o ster samolotu, o co łatwo w korkociągu. Obawy, że nad nim były
messerschmitty. Wróg miał zwyczaj strzelania do nieprzyjacielskich spadochroniarzy. Wiele
czarnych krzyży kręciło się w pobliżu. Daszewski miał się na baczności. Nie otwierał
spadochronu.
Spadał w dziwnym położeniu: plecami do dołu, twarzą do góry. Nie widział ziemi. Przy
tym nadal leciał w korkociągu, zataczając ciałem zawrotne młyńce. Młyńce niebawem
zaczęły się nieco odchylać i wówczas Daszewski dostrzegł, na brzegu wirującego nieba,
skrawki ziemi. Lecz był to tylko jej horyzont i Daszewski wciąż nie wiedział, jak blisko jest
ziemia pod nim. Nagle ogarnął go paroksyzm niepokoju: a nuż ziemia jest niedaleko? Kiedy
wyskakiwał? Jak długo spadał? Minuty czy tylko ułamki sekundy? Daszewski spadał jak
bezwładna kula. Starał się odwrócić głowę, by spojrzeć w dół; nie mógł. Zaczął liczyć: raz,
dwa& lecz ustał. Rozleciały mu się liczby, myśli rozwiały się jak dym. Zresztą po co liczyć?
Nie widział ziemi i strach przed zderzeniem męczył go coraz potworniej. messerschmitty już
nie istniały. Istniała tylko przepaść, pełna coraz bliższej grozy. Dość! Dość spadania!
Otworzyć spadochron!
Lecz spadochron otwierał się prawą ręką pociągnięciem rękojeści. Daszewski nie mógł
ruszać prawą ręką, była od rany sparaliżowana. Nie mógł otworzyć spadochronu. Próbował
lewą. Daremnie. Lewą nie dosięgał. Zmierć zajrzała mu w oczy blisko, wyraziście. Lecz
Daszewski nie chciał się poddać, wybuchał nowym spazmem walki. Chciał żyć! Zaczął
szarpać lewą ręką jak w konwulsjach. %7łyć! Otworzyć spadochron!
To były konwulsje. Gwałtowny spadek z 7000 metrów na tej wysokości zestrzelono
go i raptowna zmiana ciśnienia powietrza rozdzierały mu prawie płuca. Daszewski czuł, że
mu głowa pęknie. Lewa ręka wykonywała nieustannie bezwiedne ruchy i nagle, w jakimś
skurczu, natknął się na metal. Rękojeść! W istocie, była to rękojeść spadochronu. Wyszarpał
ją. Posłyszał nagle przeciągły szum poza plecami. Plecak się opróżniał. Spadochron się
rozwijał. Myśliwiec zrozumiał, że jest ocalony.
Gdy spadochron rozwarł się cały i utworzył kopułę, szarpnął ostro ciałem Daszewskiego i
postawił je w pozycji normalnej, głową do góry. Szarpnięcie spowodowało nowy ból, tak
przeszywający, że lotnik myślał, iż oszaleje. Ciało jego wisiało na pasach, przechodzących
akurat przez zranione biodro, i dlatego tak dolegało. Okropne męczarnie wzmagały się z
każdą chwilą. Nie było na nie rady. Pomimo cierpień Daszewski nie tracił przytomności,
przeciwnie, powiew wiatru go orzezwiał. I to było najstraszniejsze.
W końcu lotnik nie mógł tego znieść. Chciał rozluznić pasy. Byłoby to samobójstwem.
Na szczęście nie miał dostatecznych sił, by zamiar wykonać. Spadał dalej i cierpiał.
Spadochron rozwinął się na wysokości około 2000 metrów. Wiek upływał tak
Daszewskiemu się wydawało a ziemia wcale się nie zbliżała. Wiatr zaczął go wypychać ku
morzu, lotnik wisiał już nad wodą, lecz to nowe niebezpieczeństwo mało go poruszało.
Pózniej, znacznie niżej, przeciwny wiatr zawrócił go ku brzegowi. Wylądował nareszcie w
pobliżu jakiejś wsi.
Spadochron wlókł go i obtłukiwał po twardych grudach zoranej ziemi, lecz lotnik był już
zupełnie zobojętniały na udręki po poprzednich przeżyciach i zapewne też po utracie krwi.
Usłyszał ludzkie głosy. Gonili go. Złapali za nogi i tak go przytrzymali. Nowe katusze, bo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]