do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Higgins Jack Sean Dillon 09 Niebezpieczna gra
- 091. Nora Roberts Przerwana gra
- D426. McCauley Barbara Gra pozorĂłw
- Bailey Rachel Gra zmysĹĂłw
- J.T. Ellison Gra w zabijanie
- Caldwell Erskine Jenny
- He
- Anczyc W. Przygody prawdziwe ćąćËeglarzy i podrćÂśÂćąćËnikćÂśÂw
- 107.Magiczny papierek
- (62) Miernicki Sebastian Pan Samochodzik i ... Zamek Czocha
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- pojczlander.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wielkich debat, zaczęli włączać własne komentarze. Na początku Peter upierał się, by były
świadomie podżegające.
Nie dowiemy się, jak działa nasz styl, dopóki nie uzyskamy reakcji. Jeśli będziemy
uprzejmi, nikt nie odpowie.
Nie byli uprzejmi i ludzie odpowiadali. To, co pojawiało się na ich temat w sieciach
publicznych było raczej kwaśne. To, co otrzymywali jako pocztę prywatną, było jadowite.
Dowiedzieli się jednak, co w ich tekstach oceniane jest jako dziecinne i niedojrzałe. I
poprawiali je.
Wreszcie Peter uznał, że wiedzą, jak pisać po dorosłemu. Zlikwidował dawne wcielenia
i poważnie zaczął się przygotowywać do zwrócenia na siebie uwagi.
Musimy sprawiać wrażenie zupełnie różnych osób. Zajmiemy się różnymi sprawami.
Nigdy nie będziemy się na siebie powoływać. Twoim polem działania będą sieci
zachodniego wybrzeża, moim południe. Także wydania lokalne. Bierzmy się do roboty.
Wzięli się do roboty. Mama i ojciec martwili się czasem, gdyż Peter i Valentine nie
odstępowali od siebie na krok. Nie mogli jednak narzekać mieli dobre stopnie, a
Valentine tak dobrze wpływała na Petera. Zmieniła jego stosunek do całego otoczenia.
Siadywali oboje wśród drzew, gdy nie padało, lub w małych restauracjach albo parkach
pod dachem w czasie deszczu, i tworzyli swe polityczne komentarze. Peter starannie
zaprojektował obie postacie tak, by żadna z nich nie prezentowała wszystkich jego
poglądów. Mieli nawet w zapasie kilka wcieleń na wypadek, gdyby potrzebowali opinii
kogoś trzeciego.
Niech każde z nich samo znajduje sobie stronników oświadczył Peter.
Kiedyś, zmęczona wygładzaniem i przepisywaniem tekstu, który ciągle nie mógł zyskać
akceptacji Petera, Valentine zirytowała się.
Sam sobie to napisz! powiedziała.
Nie mogę odparł. Oni nie mogą pisać w podobnym stylu. Nigdy. Zapominasz,
że kiedyś będziemy tak znani, że ktoś przeprowadzi analizę. Za każdym razem musi
stwierdzić, że jesteśmy różnymi ludzmi.
Pisała więc dalej. Występowała na ogół jako Demostenes to Peter wybrał takie imię.
Siebie nazwał Locke. Było oczywiste, że są to pseudonimy, ale to należało do planu.
Przy odrobinie szczęścia zaczną zgadywać, kim naprawdę jesteśmy.
Jeśli będziemy sławni, rząd może sprawdzić dostęp i dowiedzieć się.
Wtedy nasza pozycja nie ucierpi za bardzo. Ludzie będą zaszokowani, że
Demostenes i Loke to dwójka dzieciaków, ale już się przyzwyczają do słuchania tego, co
mówimy.
Zaczęli opracowywać debaty dla swoich postaci. Valentine zaczynała artykułem
otwierającym, a Peter wymyślał kogoś, kto jej odpowiadał. Odpowiedz była inteligentna, a
cała dyskusja żywa, pełna delikatnych inwektyw i dobrej, politycznej retoryki. Valentine
miała talent tworzenia aliteracji, dzięki czemu jej sformułowania zapadały w pamięć.
Potem wprowadzali teksty do sieci, rozdzielone w czasie tak, by sprawiały wrażenie
pisanych pod wpływem chwili. Czasami inni użytkownicy dokładali własne komentarze,
ale Peter i Valentine zwykle ignorowali je lub nieznacznie tylko zmieniali własne
wypowiedzi, aby odnotować, co zostało powiedziane.
Peter starannie zapisywał ich najlepiej brzmiące hasła i od czasu do czasu sprawdzał,
czy nie pojawiają się u kogoś innego. Nie wszystkie znajdywał, ale większość powtarzano
tu czy tam, niektóre nawet w ważnych dyskusjach na głównych sieciach.
Czytają nas stwierdził. Idee zaczynają się przesączać.
A przynajmniej hasła.
To tylko sposób pomiaru. Zaczynamy zdobywać wpływy. Nikt jeszcze nie powołuje
się na nas z nazwiska, ale omawiają sprawy, które wskazaliśmy. Pomagamy układać
program. Trafiamy, gdzie trzeba.
Czy powinniśmy spróbować się włączyć do głównych dyskusji?
Nie. Poczekamy, aż nas zaproszą.
Działali od siedmiu miesięcy, kiedy jedna z sieci zachodniego wybrzeża przesłała
Demostenesowi wiadomość. Proponowali objęcie cotygodniowej kolumny w prestiżowym
programie informacyjnym.
Nie mogę wziąć tygodniowej kolumny zaprotestowała Valentine. Nie mam
jeszcze miesiączki.
Te dwie rzeczy nie mają związku odparł Peter.
Dla mnie mają. Jestem jeszcze dzieckiem.
Powiedz, że się zgadzasz, ale ponieważ nie chcesz zdradzać swojej tożsamości, niech
ci płacą czasem w sieci. Dostaniesz nowy kod dostępu poprzez ich korporację.
I kiedy rząd zechce mnie wyśledzić...
Będziesz po prostu osobą, która może się włączyć poprzez CalNet. Dostęp
obywatelski ojca nie będzie potrzebny. Nie mogę tylko pojąć, dlaczego chcą Demostenesa
wcześniej niż Locke a.
Prawdziwy talent zwycięża.
Jako gra rzecz była dość zabawna. Valentine jednak nie podobały się niektóre z
poglądów, jakie Peter kazał głosić Demostenesowi. Demostenes rozwijał się jako
felietonista paranoicznie niemal anty Warszawski. To ją niepokoiło, gdyż to Peter
umiał wykorzystywać strach w swoich tekstach. Musiała przychodzić do niego po rady,
jak powinna to robić. Tymczasem Locke głosił umiarkowaną strategię porozumienia.
Miało to pewien sens. Każąc jej pisać jako Demostenes był pewien, że ujawni on także
pewne tendencje porozumienia, gdy jednocześnie Locke potrafi rozgrywać cudze lęki.
Podstawowym jednak skutkiem tego był fakt, że stała się nierozerwalnie związana z
Peterem. Nie mogła go porzucić i wykorzystać Demostenesa dla własnych celów. Nie
wiedziałaby, jak to zrobić. Ta niemożność odnosiła się także do drugiej strony. Bez niej
nie potrafiłby pisać jak Locke. A może by potrafił?
Zdawało mi się, że chodzi o zjednoczenie świata. Pisząc co każesz, Peter, praktycznie
nawołuję do wojny, by zgnieść Układ Warszawski.
Nie do wojny, tylko otwartych sieci i zakazu kontroli dostępu. Swobodnego
przepływu informacji. Na miłość boską, idzie o przestrzeganie praw Ligi.
Nieświadomie Valentine zaczęła przemawiać głosem Demostenesa, choć z pewnością
nie prezentowała jego opinii.
Wszyscy wiemy, że od chwili swego powstania Układ Warszawski powinien być
traktowany jako jedność tam, gdzie w grę wchodzą prawa Ligi. Międzynarodowy
przepływ informacji jest wciąż otwarty. Natomiast między narodami Układu te kwestie są
ich sprawą wewnętrzną. Dlatego właśnie zgodzili się na amerykańską hegemonię w Lidze.
Bronisz teraz poglądów Locke a, Val. Zaufaj mi. Musisz nawoływać, by Układ
Warszawski utracił swój oficjalny status. Musisz naprawdę denerwować ludzi. %7łeby
pózniej, kiedy zaczniesz dostrzegać potrzebę kompromisu...
Wtedy przestaną mnie czytać i pójdą na wojnę.
Zaufaj mi, Val. Wiem, co robię.
Skąd niby wiesz? Nie jesteś mądrzejszy ode mnie i nigdy przedtem tego nie robiłeś.
Mam trzynaście lat, a ty dziesięć.
Prawie jedenaście.
I wiem, jak to wszystko działa.
No dobrze. Zrobię, co mówisz. Ale nie mam zamiaru pisać żadnych tekstów typu
wolność albo śmierć.
Takie też napiszesz.
I kiedy pewnego dnia nas złapią, będą się zastanawiać, czemu twoja siostra jest takim
jastrzębiem. Już widzę, jak im tłumaczysz, że to ty mi kazałeś.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]