do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Elizabeth Moon Serrano 6 Change of Command
- Debbie Macomber śąona z ogśÂ‚oszenia
- Jackson Brenda Delaney's desert sheikh
- (Ebook Ita Esoter) Bruno, Giordano Dell'infinito Universo E Mondi
- 01 Tempo Dyskontowania Spolecznego a Dochod I Wykon
- Cassandra Gold The Institute 1 Healer
- Fiedler, Lisa Mouseheart Bd. 1 Die Prophezeiung der Mäuse
- Carroll Jonathan ZaśÂ›lubiny patyków
- Graham Heather Wielki bśÂ‚ć™kit
- Angela Cameron Blood and Sex 03 Blane
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- charloteee.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
i akceptacja.
On sam czuł się najbezpieczniej na neutralnym gruncie.
- Wezmę prysznic. - Głos Eloise wybił go z rozmyślań. - Jeśli zdecydowałeś
się zostać, czuj się jak u siebie w domu.
Został w pokoju sam. Zasłonił okna i włączył małą lampkę. W tle słyszał szum
wody w łazience. Wyobrażał sobie Eloise stojącą pod prysznicem. Nagą.
Nie pozostawało mu nic innego jak czekać. Pokój był uprzątnięty. Papiery i
dokumenty leżały w rogu.
Poprzez szum wody usłyszał głos Eloise:
- W lodówce jest trochę wina. Kieliszki znajdziesz w szafce. Wyjął białe
wytrawne wino i kieliszki.
- Znalazłeś korkociąg? - zapytała, wychodząc z łazienki.
114
S
R
Była w krótkim, przypominającym kimono szlafroczku. Jej mokre włosy
wydawały się ciemniejsze niż zazwyczaj. Zmyła makijaż i teraz ślad uderzenia na
policzku bardziej rzucał się w oczy.
Nie było mowy o neutralnych uczuciach. Ani o kontroli, jaką chciał mieć nad
sytuacją. Pragnął tej kobiety. Nie miał co do tego wątpliwości.
Musiała wyczytać te myśli z jego oczu, bo odwróciła się szybko i powiedziała:
- Pójdę się przebrać.
- NalejÄ™ wina - mruknÄ…Å‚ w odpowiedzi.
Wróciła po chwili w miękkim, domowym wdzianku. Jem nie mógł się uwolnić
od myśli o jej zmysłowym ciele. Zauważył, że wystarczy jedno pociągnięcie za
pasek, aby ją rozebrać.
Wyciągnął rękę z kieliszkiem.
- Dziękuję.
Jej oczy błyszczały. Włosy nieco podeschły i spadały złocistymi kosmykami
na czoło.
- CzujÄ™ siÄ™ o niebo lepiej.
- I tak też wyglądasz. Skąd znasz sztukę samoobrony?
- Skończyłam kurs. - Usiadła na sofie. - Kiedy byłam na uniwersytecie.
Usiadł obok niej.
- Po tym, jak kiedyś zostałam zaatakowana - kontynuowała, popijając wino.
Nic nie mówił. Czekał, aż sama skończy opowiadać.
- Wracałam do domu z imprezy. - Spojrzała na niego znad brzegu kieliszka. -
Było oczywiście bardzo pózno i ciemno, a na ulicy żywego ducha. Ja jednak
postanowiłam zaryzykować. Nawet się specjalnie nie obawiałam, aż do chwili,
kiedy usłyszałam za sobą czyjeś kroki. Były coraz szybsze, więc i ja
przyspieszyłam, a potem przebiegłam na drugą stronę ulicy.
Uśmiechnęła się. Wydawało się, że chce złagodzić wydzwięk opowieści,
wprowadzajÄ…c zabawne elementy.
115
S
R
Jem próbował wyobrazić sobie tę sytuację. Zaskoczyły go jego własne
uczucia. Był wściekły na człowieka, który mógł zagrażać Eloise. Jego Eloise.
Przestraszyły go te myśli.
I wtedy spojrzał na jej twarz. Pragnął dla niej wszystkiego co najlepsze:
najpełniejszego życia i... szczęścia.
Nie miało to nic wspólnego z chęcią dominowania.
- I co się wydarzyło? - zapytał.
- Miałam szczęście. Szliśmy coraz szybciej po przeciwnych stronach ulicy. Na
szczęście w momencie, kiedy wiedziałam, że już nie zdołam uciec, zza zakrętu
wyjechał autobus i zatrzymał się koło mnie.
- Autobus? - spytał zaskoczony Jem.
- Tak Nocny. Kierowca musiał mnie zauważyć, bo zwolnił, a jeden z
pasażerów pomógł mi wsiąść.
Jem ujął jej dłoń i splótł swoje palce z jej palcami.
- Miałaś szczęście - powiedział cicho. Spojrzał głęboko w jej brązowe oczy. -
Powinnaś zawsze jezdzić taksówką. To bezpieczniejsze.
- Nie było mnie stać.
Jem czuł, że oddałby ostatni grosz, by tylko móc zapewnić jej bezpieczeństwo.
Czy na tym właśnie polega miłość?
Od lat nie miał wątpliwości, że jego pieniądze przyciągają wiele kobiet, co
najmniej tak mocno jak jego osobisty urok. Na przykład taka Brigitte Coulthard,
poślubiłaby każdego, kto miałby choć część jego majątku.
Nagle zauważył, że usta Eloise drżą. I wreszcie zrozumiał.
Eloise pragnęła go. Nie dla pieniędzy, a dla niego samego. Mimo wszystkich
lęków, jakie nią targały.
I on także jej pragnął.
Nic nie miało już znaczenia. Ani Laurence, ani Nessa, ani Belinda.
116
S
R
Liczyło się tylko to, że znalazł kobietę, która dostrzegła w nim mężczyznę, a
nie jego portfel.
Wreszcie zrozumiał, dlaczego chciał pokazać jej swój dom - pragnął go z nią
dzielić. Tylko z nią mógł czuć się tam dobrze.
Przyciągnął ją bliżej. Nadal odczuwał obawy. Wiedział, że jeśli teraz
przekroczy pewną granicę, nigdy już nie będzie w stanie żyć bez tej dziewczyny.
Wszystko opierało się na wzajemnym zaufaniu. W jej oczach także czaił się lęk.
- Zaufaj mi - poprosił.
Spojrzała na niego niepewnie. A potem się uśmiechnęła.
- Ufam.
Powoli przyciągnęła go do siebie. Miękkość jej warg i zapach ciała sprawiły,
że zawirowało mu w głowie. Natrafił ręką na pasek i lekko pociągnął.
Poczuł jej napięcie i niewielki opór, a po chwili pełne oddanie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]