do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Carroll Jenny (Cabot Meg) 1 800 JeĹli W
- Peter Carroll Liber Null
- Gullivers Travels [Jonathan Swift]
- Carroll_Jonathan_ _BiaĹe_JabĹka_01_ _BiaĹe_jabĹka
- Crespy Michel śÂowcy gśÂów
- Ferrarella Marie Przypadkowi znajomi
- King Stephen Mroczna wieza I
- Asimov Isaac 3. Fundacja Nieznany
- Gwiezdne Wojny 161 Cios śÂaski
- Hawkins Rachel Dziewczyny z Hex Hall
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- listy-do-eda.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powiedziałeś kiedyś: Wszystko płynie . Ale to nieprawda, Hugh. Zbyt wiele rzeczy
zatrzymuje się i choćbyś wyłaził ze skóry, nie ruszysz ich z miejsca. Na przykład pamięć. I
miłość.
Miranda
Skończył czytać i cmokając, pokręcił głową.
Samos. Samos powiedział dwukrotnie, jakby sprawdzał, czy potrafi to wymówić. Na
jego twarzy malowała się głęboka ulga. Mój wyjazd zupełnie go nie zasmucił.
Kochanie, odebrałeś pocztę? Charlotte weszła do pokoju. Za nią wbiegł młody
dalmatyńczyk i powarkując, szarpał za różowy ręcznik, który trzymała za plecami. Hugh
pokazał jej pocztówkę. Zerknęła na nią i podniósłszy jedną brew, spytała: Od Mirandy?
Bez wahania wręczył jej kartkę. Odchyliła głowę do tyłu, widocznie jej oczy były słabsze niż
okulary, które nosiła, i przeczytała ją szybko. Oddała mu ją. Kiedy to widziałeś ją po raz
ostatni? Osiem lat temu?
Złożył pocztówkę na pół.
Dziewięć. Szmat czasu.
A ona bez przerwy do ciebie pisze. Nie było to pytanie, lecz konstatacja faktu.
Hugh podniósł rękę i wzruszył ramionami, jakby mówił: Cóż ja na to poradzę?
Pies najpierw skoczył na niego, a potem wyciągnął się leniwie na podłodze. Hugh uścisnął
mu łeb i pocałował go.
Charlotte pogłaskała psa.
Czy to nie dziwne? Miranda to jedyna twoja sympatia, która pozostała ci wierna.
Sprawiła ci pod koniec tyle bólu i kłopotów, a po prawie dziesięciu latach przysyła ci
pocztówki z podróży.
Dalmatyńczyk wysunął z pyska długi, czerwony język i zabrał się do spółkowania z nogą
Hugh. Charlotte i Hugh roześmiali się.
Otóż to stwierdził Hugh i odepchnął psa. Do pokoju wpadł chłopiec.
Tatusiu! Robi się ciemno. Zaczyna się zaćmienie! Pospiesz się! Chwycił ojca za
rękę, lecz nie mogąc go ruszyć, wybiegł sam z pokoju.
Charlotte ściągnęła usta i wykonała gest w stronę malca.
Co by było, gdybyś jednak z nią został? Wówczas nie mielibyśmy jego.
Hugh wyciągnął rękę i musnął policzek żony.
Ale nie zostałem. Więc nie myśl o tym, najdroższa.
Bez przerwy o tym myślę. Dzięki Bogu, że nas nie opuściłeś. Wygrałaś, Char.
Spójrz na te pocztówki. Ona jest żałosna. Charlotte położyła mu palec na ustach uważaj na
to, co mówisz.
Nagle obraz na ekranie telewizora przeszedł w scenę z Amarcordu, ulubionego filmu
Hugh. Po chwili przez telewizyjny szum przebił się odgłos, którego nie mogłam
zidentyfikować. I raptem poznałam go: dzwięk pazurków stąpających po drewnianej
posadzce.
Odwróciłam się w momencie, gdy młody dalmatyńczyk wszedł do kuchni. Rymnął na
podłogę i utkwił we mnie wzrok.
Jego ogon ożywił się. Pies, którego przed chwilą widziałam w telewizji, bawiącego się z
rodziną Hugh, teraz leżał koło mnie.
Wabi się Bob.
Nic nie jest bardziej bezkształtne niż ludzki głos, a jednak są takie głosy, które
rozpoznamy do końca życia. Nawet jeśli ostatni raz słyszeliśmy je całe życie temu. W
drzwiach stał James Stillman. James, którego nigdy nie znałam, mężczyzna, którego
widziałam tylko raz, na fotografii.
Był szczuplejszy, modnie uczesany, kąciki ust okalało mu parę płytkich bruzd. Ale oczy
nie zmieniły się ani trochę. Niegdyś nauczyłam się ich na pamięć: oczy łobuza, faceta, który
zawsze miał jakiś podstęp w zanadrzu albo świetny żart. James oparł się niedbale o
framugę drzwi, wbił ręce w kieszenie i skrzyżował szpanersko nogi. Jego matka nazywała to
pozą a la Cary Grant . Poczułam zapach wody kolońskiej. Wyraznie poczułam woń
Zizanie i było to najbardziej wstrząsające odkrycie. Obraz stał się jeszcze bardziej
realistyczny.
Sny nie pachną.
Pies poderwał się i zaczął domagać pieszczot. James podniósł go. Bob szalał z uciechy: wił
się, skręcał i lizał Jamesa po rękach wszystko naraz. Wreszcie James uznał, że co za dużo,
to niezdrowo, i położył psa na ziemi, ale nadal skrobał go za uchem.
Pamiętam twojego psa, Mirando. Zaraz, jak on się wabił?
Oscar.
Oscar! Uśmiechnął się. Tak jest. Nigdy nie słyszałem głośniejszego psa.
Pamiętasz, jak chrapał? A jak pierdział?
James&
Uniósł dłoń, nakazując mi milczenie.
Jeszcze nie teraz. Muszę się do ciebie przyzwyczaić. Pokonał całą długość kuchni i
podszedł do mnie. Mój Boże, ten słodki aromat wody kolońskiej! Jego znak rozpoznawczy.
Pierwszy znany mi mężczyzna, który używał jej codziennie. Wykradał piękne, srebrne
buteleczki z apteki Grieba. Nie czułam tego zapachu od lat wrażenie było takie, jakby ktoś
zapalił mi przy twarzy żarówkę.
Nie wyjmując rąk z kieszeni, pochylił się tuż przede mną. Chciałam wiedzieć, musiałam
się dowiedzieć, jak bardzo jest realny. Czy jeśli wysunę rękę, by go dotknąć, natrafię na skórę
i kości, prawdziwe ciało, czy tylko na ducha, cień, wytwór mojej rozgorączkowanej
wyobrazni?
Potrząsnął głową i zamknął oczy.
Nie rób tego. Nie trzeba, abyś wiedziała.
Zadrżałam i cofnęłam rękę.
Czytasz w moich m y ś l a c h ?
Nie, widzę to w twoich oczach.
Skryłam twarz w dłoniach i podparłam się na stole. Drewno było chłodne, miałam
rozpaloną skórę. Nic już nie rozumiałam.
Zapadła długa, uporczywa cisza.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]