do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- 0178. Roszel Rene Słodki książę
- Caleb A Mertz With Thoughts of Jason
- Zdradzona Amy Meredith
- Heyer Georgette Uciekajaca narzeczona
- Center of Earth and Sky 1
- 253 Mortimer Carole Sycylijski hrabia
- James_Henry_ _Dom_na_Placu_Waszyngtona
- 1990 The Batman Murders
- Gold_Kristi_Nic_do_stracenia
- McSparren Carolyn Super Romance 97 Karuzela
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- anusiekx91.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dziadek sądzi, że jesteśmy małżeństwem. Proszę, niech pan udaje, że to prawda.
On jest śmiertelnie chory, najmniejszy szok może go zabić.
Patrzył na nią z niedowierzaniem.
Ja chyba zle słyszę. Czym jesteśmy?
Matko jedyna, przecież dopiero co ostrzegał, że nie zniesie wtrącania się
w jego życie prywatne. No, chyba już bardziej nie mogła naruszyć jego
prywatności...
Z wściekłością piorunował ją wzrokiem i Mercy miała okropne wrażenie,
że DeMorney zupełnie poważnie zastanawia się, czy jej nie udusić.
Błagam! szepnęła z rozpaczą. Odeślę go do Stanów pierwszym
samolotem. Niech pan poudaje choć przez parę minut.
Panno Stewart, czy pani jest stuknięta?
Niewykluczone nie miała czasu, by się spierać. Proszę, niech mnie
pan obejmie i pomacha mu.
Na przystojnej twarzy widniało jednocześnie osłupienie, oburzenie i
zakłopotanie.
Po cholerę było pani takie kłamstwo?
Czy mógłby pan zaczekać z pytaniami do bardziej sprzyjającego
momentu? jęknęła błagalnie. Zostało jej tylko kilka sekund, by go przekonać.
Od tych sekund zależało powodzenie jej planu.
Zaciśnięte szczęki DeMorneya i drgające nerwowo mięśnie zdradzały, że
nie ma ochoty ulegać szalonej prośbie swej pracownicy.
Przysięgam, wsadzę go do pierwszego samolotu, jaki będzie leciał do
Stanów!
Spojrzał na zbliżającego się starszego człowieka.
SÅ‚owo? warknÄ…Å‚.
Pośpiesznie kiwnęła głową. Czyli jeszcze nie wszystko stracone.
Uśmiechnęła się do zbliżającego się Otisa i pomachała mu ręką.
No, niechże mnie pan obejmie szepnęła. Dziadku! Co za miła
niespodzianka!
Ruszyła w jego stronę. Po chwili ze zdumieniem poczuła, że Damon
obejmuje ją wpół. Widocznie wizja starszego pana dostającego ataku serca na
środku jego trawnika nie bardzo mu się spodobała.
Dziękuję westchnęła z ogromną ulgą.
Do diabła, jak mam się do niego zwracać? syknął, jednocześnie
uśmiechając się do starszego człowieka.
Dziadku. To wystarczy.
Na wszelki wypadek wolała nie zdradzać jego imienia. Co prawda, Otisa
oskarżono o malwersację jeszcze przed narodzinami Damona, ale kto wie, czy ta
historia nie obiła mu się o uszy.
A kto ci pozwolił lecieć taki kawał drogi, co? zawołała z pozorną
surowością i z czułością przytuliła się do szczupłej, wręcz wychudzonej postaci
dziadka.
Ucałował ją serdecznie i z radością spojrzał na towarzyszącego wnuczce
mężczyznę.
Widzisz, od czasu, jak mnie powiadomiłaś o swoim małżeństwie, czuję
się coraz lepiej. Damon, niech cię uścisnę, mój chłopcze.
DeMorney objął kompletnie obcego człowieka.
Miło cię wreszcie poznać, dziadku powiedział, zarazem posyłając
Mercy chmurne spojrzenie.
Nie przypuszczałem, że moje marzenia się spełnią. Staruszek lekko
poklepał muskularne barki domniemanego młodego małżonka.
Mercy struchlała. Lada moment Otis może wspomnieć o Kennardzie,
dziadku Damona. Trzeba działać natychmiast.
Pan... to jest mój mąż musi... musi natychmiast zadzwonić, bardzo się
śpieszy. Niech więc idzie, a my sobie tymczasem porozmawiamy. Skierowała
błagalny wzrok na swego pracodawcę.
Popatrzył na nią mało przyjaznie, lecz natychmiast uśmiechnął się
zabójczo.
Właśnie, lepiej już pójdę. Przepraszam... dziadku pochylił się ku
zdumionej Mercy, by lekko musnąć wargami jej usta. Przepraszam,
kochanie... Proszę się go jak najprędzej pozbyć szepnął z naciskiem.
Samolot do Stanów odlatywał dopiero o dziewiątej wieczorem. Co za
pech! Dokonywała cudów, by trzymać kłopotliwego, choć ukochanego gościa z
dala od wszystkich, zwłaszcza od Damona. Wystarczy, że spędzą razem pięć
minut, a dziadek się wygada. Dlatego też najpierw namówiła go na spacer po
plaży, potem zaś na drzemkę. Cóż jednak zrobić z kolacją? Przecież muszą ją
zjeść we trójkę, skoro stali się rodziną.
Ta nieoczekiwana wizyta sprawiła jej taki kłopot, że ani nie przyniosła z
jachtu swoich bagaży, ani nie spytała, gdzie znajdują się pokoje załogi. Kręciła
się nerwowo przed drzwiami, za którymi spał dziadek, gdyż obawiała się
spuścić go z oczu choćby na chwilę.
Spacerowała w tę i z powrotem po korytarzu, ale po chwili doszła do
wniosku, że może to wzbudzić czyjeś zainteresowanie. Przysiadła więc na
wyściełanej ławie i udawała, że z ogromnym zajęciem podziwia wiszące na
ścianach współczesne obrazy. W rzeczywistości ze znacznie większym
zainteresowaniem zerkała co chwila na swój zegarek. Minuty wlokły się
niemiłosiernie. To straszne, jeszcze całe sześć godzin do następnego lotu do
Miami.
Panno Stewart?
Nie miała wątpliwości, do kogo należy ten głos. Zerwała się na równe
nogi.
SÅ‚ucham?
DeMorney stał nie opodal, opierając się niedbale o ścianę.
Wydaje mi się, że chyba powinniśmy porozmawiać i co nieco wyjaśnić.
Poczuła nieprzyjemny dreszcz wzdłuż kręgosłupa.
Oczywiście przytaknęła i niespokojnie zerknęła na drzwi pokoju
dziadka. Obawiam się jednak, że nie mogę się zbytnio oddalać. Gdy się
obudzi, zacznie mnie szukać.
Gestem wskazał szklane drzwi pobliskiego patio.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]