do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Annie.Proulx. .Kroniki.portowe
- Quinn Cari MiśÂ‚ośÂ›ć‡ jest konieczna 02 Romans nie jest konieczny
- Christie Agatha śÂšledztwo na cztery rć™ce
- Wilmar Shiras Children of the Atom
- Lowcy_meteorow
- James_Grippando_ _Jack_Swyteck_03_ _Last_to_Die
- Troy Denning Dark Sun Prism Pentad 04 Obs
- Giovanni Comisso Gente di mare
- Caldwell Erskine Jenny
- Anthology
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fashiongirl.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Mańka niech powie... czy ona kłamała, kiedy mówiła, że zna tego... jakiegoś z Botanicznego
Ogrodu i że go kocha?
MARIA
szybko i żywo
O!... przysiąc ci mogę na wszystko, że kłamała wtedy, kiedy mówiła, że go kocha.
64
BARTNICKI
No! jeżeli ty przysięgasz...
Po chwili, z wybuchem serdecznej radości
A to baby!... a to mnie wzięły na fis!27... a to komediantki!... niechże was kaczki zdepczą...
jak Boga mego kocham, jak Boga kocham! I rozbeczałem się, głupiec, jak jaka baba... A bo
się naokoło mnie wszystko walić zaczęło i zdawało mi się, że mnie ktoś żywcem w trumnę
wpakował... A to szkaradne zbytnice, jak to mnie zmaniły!... No, że %7łabcia ma szusa28, to
dawno wiadomo i nieraz mi już figla wypłatała... choćby wtedy, jakeś list do mnie napisała,
że żyć ze mną nie możesz, a samaś w szafie siedziała... ale żeby Mańka się dała do tego na-
mówić, to, jak Boga mojego kocham... no!... no!... trzeba już, żeby ta %7łabcia wszystkich na
swoje kopyto przerobiła... No... no...
Wstaje, chodzi po pokoju, zaciera ręce i śmieje się hałaśliwie
A jak to sama beczała! o! Raku! Raku!... ja się z nim poznałam w Botanicznym Ogrodzie .
Komediantka! jakby była na scenie, to niczym Modrzejewska29... Jak mi ty tak wygrywać
będziesz, to cię jeszcze do komediantów oddam... ty... ty... %7łabo kochana.
Siada przy żonie, całuje ją i pieści
A jak to czasem człowiek nagle rozum straci... A toż żebym się był zastanowił na chwilę, to
byłbym zrozumiał, że to komedia, bo gdzież %7łabcia by się takiej hańby dopuścić mogła...
Moja %7łabcia! nasza %7łabcia. To ta Mańka winna, że się dałem obałamucić, bo to panna praw-
domówna, nigdy niby nie kłamie, więc mnie jakby obuchem w łeb... uwierzyłem... Ej wy,
baby! komediantki!... a jak to gładko kłamią!... Jezu miłosierny!...
Chwila milczenia
Cóż obie nic nie mówicie? Takie jesteście kontente, że wam się udało i żeście mnie zwiodły?
Tylko niech to będzie raz ostatni, bo, jak Boga kocham, mogło się stać nieszczęście. Ja był-
bym się wypłakał, a potem się do ciebie wziął... ty... %7łaba... to byłyby z ciebie kosteczki nie
pozostały... Tylko mnie to cieszy, że Mańka widać do zdrowia wróciła, skoro jej się żarty
trzymają... A to, jak Boga kocham, koncepta... a to koncepta... Ale dzięki Bogu, że Mańka w
figle się bawi. To dobry znak, widać zdrowie wraca... dzięki Bogu... dzięki Bogu...
Całuje siostrę i garnie ją do siebie drugą ręką tuli %7łabusię
Dzwonek
SCENA DZIESITA
Ciż sami, Franciszka, Milewski, Milewska, Niańka, Mała Jadzia
MARIA
na przedzie sceny do siebie
Nie mogłam inaczej uczynić!
MILEWSKA
wchodzÄ…c
Czy jest tu panna Maria? Wstąpiłam do pani i nie zastawszy jej, przywiozłam z sobą Jadzię...
27
wziąć na fis zwieść, oszukać.
28
szus (niem. Schuss) wybryk, wyskok.
29
Helena Modrzejewska (1840 1909) aktorka polska o światowej sławie, uznana za jedną z najwybitniej-
szych tragiczek świata.
65
%7Å‚ABUSIA
rzuca siÄ™ do dziecka
Moje dzidzi!... moje maleństwo!...
BARTNICKI
Ostrożnie, udusisz jeszcze dziecko!
MILEWSKI
Przyniosłem nowe szkiełka do loteryjki i pudełko angielskich cukierków, takich, jakie %7łabcia
lubi.
MILEWSKA
Zagramy zaraz w loteryjkÄ™... a potem wypijemy herbatÄ™...
BARTNICKI
A ja wam opowiem, jakiego mi dziś figla pani %7łabcia wypłatała...
MILEWSKA
Figla!... aj ty!... ty... pieszczotko... ty zawsze myślisz, czym mężowi radość sprawić.
BARTNICKI
Kiedy to nie był przyjemny figielek... przeciwnie, aż mi serce się tłucze jak nietoperz...
Starzy przygotowują stół, rozkładają tabliczki, sypią szkiełka. Maria gotuje się do wyjścia
BARTNICKI
Jak to, Maniu, odchodzisz?
MARIA
Tak.
BARTNICKI
Dokąd?... Zostań... widzisz, jak u nas wesoło...
MARIA
Pójdę się nauczyć kłamać! to i mnie będzie wesoło.
Wychodzi
MILEWSKI
Do loteryjki! do loteryjki!
Zasłona zapada
66
ICH CZWORO
TRAGEDIA LUDZI GAUPICH W TRZECH AKTACH
67
OSOBY
M%7Å‚
%7Å‚ONA
DZIECKO
KOCHANEK
WDOWA
SZWACZKA
SAUGA
DORO%7Å‚KARZ
MANDRAGORA
68
PROLOG
Gdy podniesie się zasłona zwykła, widać, że scena jest zakryta szarą zasłoną wełnianą, jed-
nolitą. Na widowni ciemno tylko od spodu sceny bije zielonawe oświetlenie. Szybko z
fałd zasłony wywija się postać odziana w taką samą szarą, jak zasłona, szatę z kapturem
szata powłóczysta rękawy długie, szerokie. Twarz blada o zielonawej cerze. Postać bardzo
wysoka męska. Ruchy dziwne, skupione, długo wytrzymywane. Sposób mówienia bez
patosu, dykcja bardzo wyrazna. Postać (Mandragora)30 siada szybko na budce od suflera i
patrzy chwilę w głąb teatru, wreszcie mówić zaczyna
MANDRAGORA
Ja jestem ludzka dusza! Ja jestem ten z głębiny szarej dziw. Ja jestem synteza ludzkich
dusz. Z prochu, co na pozór milczy martwy, powstaję ja! Z prochu tysiąca ciał, tysiąca
energij, tysięcy milionów ludzkich zjaw. W głębinach ściągają się miliardy sił i oto po-
wstaję ja... szary dziw. W głębinach ziemi... aż tam... Gdy ludzka dłoń sięgnie i wydziera
mnie na światło ja jęczę... ja wołam pomocy. Bo nie chcę, by ze mnie szły strzępy ku ludz-
kiej uciesze i woli.
Po chwili
A oto wydarto mnie z głębiny kołyski mej grobowej. I z moich strzępów, z których je-
stem, oddarto najgorszy strzęp. Bo najstraszniejsze zło. Nie zbrodnię, nie zawiść, nie mord.
Oddarto większe zło. Głupotę ludzkich zjaw. I bryznie moja krew na piękno, dobro, na to co
światłem drobnych istnień jest i ich tchnieniem jedynym. Jak cień, tak bryznie ta krew jak
wielki, szary cień...
Po chwili
Będziecie się śmiać... tak! będziecie się śmiać. A przecież to ze mnie strzęp, to z ludzkiej
duszy strzęp! Ci, którzy są, o... tam, nie nie są wcale zli. Zabawni będą czasem, zwłaszcza
ten pośród nich, który gdy zechce swoje czyny naginać do ich czynów rozumem swoim
głupszy zdawać się będzie jeszcze od tych, co syntezą głupoty wszystkich raczej są. Za-
bawni będą czasem a przecież to... moja krew, to ludzkiej duszy krew, to bólów wszystkich
ból...
PowstajÄ…c
Mój ból! mój ból!... Nie grom, nie rozpaczliwy krzyk dławionych zbrodnią zjaw albo nu-
rzanych w jadzie i w błocie potężnych serc. Lecz drobiazg zatrutych strzał, niszczonych szla-
chetnych myśli, myśli nieśmiało poczętych, cierpienie dziecięcych serc. To niby wielkie nic.
A przecież to gaśnie lampa, którą rozniecił z trudem ubogi, smutny człowiek, uczciwy, smut-
ny człowiek...
Wyciągając rękę ku publiczności
[ Pobierz całość w formacie PDF ]