do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Barbara Dunlop PodwĂłjne Ĺźycie (Hotel Marchand 10)
- Courths Mahler Jadwiga Skradzione Ĺźycie(1)
- 040.Woods_Sherryl_Burzliwe_Zycie_Patsy_Gresham
- jayhawkbb Quarterback Sneak
- Maguire Darcy Slub na zyczenie 01 Wzorowe oswiadczyny 85
- Hagen Lynn Wolf120921_0425
- 107.Magiczny papierek
- F.OSSEDOWSKI Lenin
- Montgomery Lucy Maud Pat ze srebrnego gaju 02 Pani na srebrnym gaju
- Lee Miranda Niezapomniana kobieta
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wblaskucienia.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
prawem Patsy do własnego syna, w które Justin głęboko wierzył? Co wtedy? Ma ją namówić, żeby
zabrała Billy'ego i uciekła? Ma uciec z nimi, porzucając rodzinę i niezłomne zasady?
Nie dojdzie do takiej sytuacji, wmawiał sobie Justin. To byłoby zbyt okrutne.
Lecz los bywa bezlitosny. Nieludzko obszedł się z Sharon Lynn. Latami czekała na ślub z mężczyzną,
którego kochała, tylko po to, by stracić go tragicznie w noc poślubną. Justin nie mógł pogodzić się z
tak krzyczącą niesprawiedliwością.
Powrócił myślą do tych chwil sprzed kilku godzin, kiedy po raz pierwszy od wielu dni odprężył się i
uspokoił. Dlacze-
159
go, u diabła, nalegał, by Patsy otworzyła tę nieszczęsną puszkę Pandory? O wiele łatwiej byłoby żyć w
błogiej nieświadomości. Jeszcze kilka godzin temu przeczuwał zaledwie ogrom problemów, z jakimi
musiała zmierzyć się Patsy. Teraz w pełni zdawał sobie sprawę, jak ciężka batalia ją czeka.
Jaką taktykę należy obrać, oprócz stłuczenia Lonhghorna na kwaśne jabłko, by sprawy nie wymknęły
się spod kontroli? Odpowiedzi na to pytanie mógłby udzielić sam Longhorn. A Justin, jako policjant,
dysponuje przecież rozmaitymi instrumentami, pomocnymi w prowadzeniu dochodzenia.
Ta myśl wyraznie poprawiła mu nastrój. Skoro nie może liczyć na powodzenie oficjalnej drogi,
wykorzysta kanały nieoficjalne. Pogrzebie w kartotece Longhorna, poszuka w policyjnym
komputerze i może przypadkiem znajdzie jakiś punkt zaczepienia - choćby fakt złamania przepisów
drogowych czy parkowania w niedozwolonym miejscu. Gdyby trafił na taki haczyk, cokolwiek by to
było, dałby Patsy i Janet do ręki jakąś broń.
To przynajmniej coś, orzekł Justin z westchnieniem ulgi i natychmiast zapadł w kamienny sen.
Nie spał dłużej niż pół godziny, gwałtowny sygnał alarmowy i dzwonek telefonu postawiły go
bowiem na nogi.
- Justin, przepraszam, że cię budzę - usłyszał w słuchawce stroskany głos Becky - ale powinieneś
natychmiast jechać do Dolana.
- Do Dolana? - Justin poczuł, jak włosy jeżą mu się na głowie. - Dlaczego? Co się stało?
- Dzwoniła właśnie Patsy, kompletnie roztrzęsiona. Niewiele zrozumiałam, ale zdaje się, że ktoś
usiłuje włamać się do lokalu.
160
Justin zerknął na zegarek. Co Patsy robiła w barze o tej porze?
- Ona tam jest?
- Tak, mówi, że zamknęła się na zapleczu. Słyszałam brzęk tłuczonego szkła.
- Jadę. Zawiadomiłaś Tate'a?
- Jeszcze nie. Na razie złapałam Dusty'ego. Wraca do miasta z patrolu i będzie tam za kilka minut.
- Pędzę - skwitował krótko Justin i rzucił słuchawkę. Wybiegł w pośpiechu z domu, zapinając po
drodze guziki munduru. Służbowy pistolet wetknął za pasek spodni.
Pięć minut potem znalazł się na rogu Main Street. Biorąc zakręt na dwóch kołach, usłyszał brzęk
tłuczonego szkła, zgiełk podniesionych głosów i soczyste przekleństwa. Z piskiem opon zaparkował
tuż przy wozie patrolowym Dusty'ego.
W wejściu do baru, w pustej framudze po szybie, na stercie rozsypanych odłamków szkła szamotał się
jakiś mężczyzna z ciężkim przedmiotem w ręku, przypominającym łyżkę do zdejmowania opon.
Dusty wykrzykiwał coś do niego, tamten nie słuchał, miotając grozby i przekleństwa.
- Co tu się, do diabła, dzieje?! - krzyknął Justin. Dusty obrócił się do niego, trzęsąc się ze złości.
- Facetowi chyba szajba odbiła, dostał białej gorączki. Cholera wie, co go wkurzyło. To jakiś oszołom.
Nie wygląda mi na gościa, który ma na pieńku z Dokiem, ani na ćpuna na głodzie. Znasz go?
Justin zlustrował intruza spojrzeniem od stóp do głowy. Rozpoznał czarne jak smoła włosy, wydatne
kości policzkowe, kwadratową szczękę i znakomicie skrojony garnitur. Mężczyzna, który z łyżką do
opon próbował sforsować drzwi
161
do baru, nie był włamywaczem ani złodziejem. Justin mógłby przysiąc, że oto przed sobą ma Willa
Longhorna. Rozejrzał się po ulicy i spostrzegł czarną limuzynę, zaparkowaną nieopodal.
- Widzisz numery? - zapytał Dusty'ego, wskazując elegancki wóz.
- Taa. Z Oklahomy.
- A niech to szlag.
- Co się tu, do cholery, dzieje? - Z ciemności wyłoniła się postawna sylwetka szeryfa Owensa.
- Jeśli się nie mylę, odwiedził nas Will Longhorn - odparł Justin.
- Mąż Patsy?
- We własnej osobie. Muszę powiedzieć, że jego maniery pozostawiają wiele do życzenia.
Twarz szeryfa poweselała.
- Popatrz, popatrz, a to mi się trafiło. Z przyjemnością zapakuję go w obrączki. Co wy na to, chłopcy?
- Z przyjemnością skuję mu mordę - warknął opryskliwie Justin.
- Nie waż się go tknąć - ostrzegł Owens ostrym tonem.
- Tak jest, szeryfie - burknÄ…Å‚ Justin, krzywiÄ…c siÄ™ z niesmakiem.
- No to do roboty.
Will Longhorn nie miał szans w nierównej walce - trzech uzbrojonych mężczyzn na jednego. Tate
założył mu kajdanki, nim tamten zorientował się, co zaszło. Najwyrazniej fakt ten dotarł do niego
dopiero wtedy, gdy usłyszał charakterystyczny suchy trzask i poczuł chłód metalu na przegubach.
Wrzasnął na szeryfa, spieniony z bezsilnej wściekłości:
162
- Co robisz, do cholery?
- Aresztuję cię - odparł spokojnie Tate. - Zniszczyłeś cudze mienie i nie ujdzie ci to na sucho.
Owens monotonnym głosem wypowiedział stosowną formułkę.
- Wiesz, kim jestem?! - wrzasnÄ…Å‚ Will Longhorn.
- Guzik mnie obchodzi, możesz sobie być gubernatorem albo samym prezydentem Stanów
Zjednoczonych. Nikt nie będzie bezkarnie wszczynał burd w tym mieście - odparował Tate z
niewzruszonÄ… minÄ….
Justin nie słuchał dłużej tej wymiany zdań. Stąpając po chrzęszczącej warstwie szklanych odłamków,
omijając walające się w nieładzie rekwizyty z roztrzaskanej wystawy, ruszył do baru. W środku zaczął
nawoływać Patsy. Drzwi do zaplecza otworzyły się z trzaskiem.
- Justin?
- To ja - zapewnił.
Patsy podbiegła i bez namysłu padła mu w objęcia. Dygotała ze strachu jak osika.
- O Boże! Widziałeś? On chyba oszalał! Justin tulił ją i uspokajał.
- Już wszystko dobrze, kochanie. Tate go aresztował. Już cię nie skrzywdzi.
- Ale to... - Patsy z przerażeniem rozejrzała się po barze. - Zobacz, co on tu narobił!
- Najważniejsze, że jesteś bezpieczna. Potem tu posprzątamy.
- Nie mogę w to uwierzyć. To wszystko moja wina.
- To nie twoja wina. Jest dorosłym mężczyzną i odpowiada za swoje czyny. Uwierz, zyskałaś w ten
sposób dodatkowy
163
argument, a on będzie miał się z pyszna, kiedy w sądzie opowiesz, co tutaj zaszło. Masż trzech
policjantów, którzy zaświadczą, że facet jest zdolny do użycia przemocy. Twoje szanse na rozwód
znacznie wzrosły. Patsy smutno popatrzyła na Justina.
- To nie takie proste. Will niełatwo daje za wygraną.
- Wiem, ale będę przy tobie. - Pogładził ją czule po policzku i zajrzał głęboko w oczy. - Możesz
wierzyć lub nie, ale to wyszło ci tylko na dobre.
- Wybacz, ale nie potrafię być taką optymistką. - Patsy wpatrywała się w sterty szklanych odłamków i
kompletnie zdemolowanÄ… wystawÄ™.
- Wybaczę ci, kochanie, ten ponury nastrój. No, a teraz wez szczotkę i zabieramy się za sprzątanie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]