do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Boge Anne Lise Grzech pierworodny 14 PowrĂłt syna
- Simmons Deborah Książę złodziei
- Elise Title Serce przy sercu
- D283. Johnston Joan MaśÂ‚śźeśÂ„stwo z przypadku
- James Alan Gardner [League Of Peoples 05] Ascending
- 218. O'Brien Kathleen Kiedy drć™czy cić™ sen
- FEAL
- HT002. McWilliams Judith W dobrej wierze
- Gwiezdne Wojny 161 Cios śÂ‚aski
- Anna J. Evans Enchanted (EC) (pdf)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- listy-do-eda.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
miejsce.
Ale nie mogłam tak po prostu wyjść. Krucze Gniazdo znajdowało
się na szczycie góry. Dobre dziesięć kilometrów dzieliło je od głównej
drogi, i jeszcze kilka od miasta. Nie mogłam tam dotrzeć z cię\ką
walizką w ręku. Nie miałam zamiaru prosić o podwiezienie Nicholasa.
Nie chciałam ju\ mieć do czynienia z tym człowiekiem. Ani z Lilian.
Mogłabym pewnie zadzwonić do Grega... Ale on na pewno
przekonywałby mnie, \ebym została, nie poddawała się, a ja nie
wiedziałam, czy potrafiłabym wtedy wytrwać w decyzji wyjazdu.
Jedyne co mi pozostawało, to zadzwonić po taksówkę. Musiały być
jakieś taksówki w Sinclair.
Przy łó\ku le\ał telefon, ale nie było \adnej ksią\ki telefonicznej.
Zadzwoniłam na informację. Okazało się, \e w Sinclair działa jedna
firma przewozowa. Jej numer był długo zajęty, w końcu jednak udało
mi się dodzwonić.
- Firma Sinclair Cab - rozległ się niewyraznie brzmiący głos.
- Chciałabym zamówić taksówkę na dworzec kolejowy -
powiedziałam cicho, jakby ktoś mógł mnie usłyszeć. Patrzyłam na
szufladę, w której le\ała ksią\ka Nicholasa. - Jak najszybciej.
- Pani adres? Zawahałam się.
- Krucze Gniazdo.
W słuchawce zapadła cisza.
- Czy... czy coś jest nie tak? - zapytałam w końcu. Odpowiedz
mnie zaskoczyła.
- To musi być pani! Oparłam wilgotną dłoń o kolano.
- Przepraszam?
Po raz pierwszy przekonywałam się o specyfice \ycia w małym
miasteczku. Było jasne, \e wszyscy dowiedzieli się ju\ o moim
przybyciu do Kruczego Gniazda. Czy te\, jak pewnie myśleli
niektórzy z nich, o moim powrocie. Jak mogłam się domyślać,
Nicholas dzielił ich wiarę i wątpił w moją to\samość tylko dla jakiejś
perwersyjnej przyjemności. Znowu zaczęłam się zastanawiać, czy nie
był to rodzaj zemsty za odejście od niego.
- Na dworzec, tak? - zapytał męski głos w słuchawce.
- Tak.
- Chce pani zdą\yć na pociąg?
- Tak.
- Dokąd? - Pomyślałam, \e to nie powinno obchodzić mojego
rozmówcę. - Po chwili powiedział: - Następny pociąg jest o
jedenastej. Ekspres do Nowego Jorku.
- W porzÄ…dku.
- Jeszcze nie ma dziewiÄ…tej. Nie potrzebuje pani jeszcze
taksówki.
Miałam zamiar mu powiedzieć, \e się spieszę, ale
powstrzymałam się, zdając sobie sprawę, \e mógłby wzbudzić
zdziwienie len pośpiech na dwie godziny przed odjazdem pociągu.
Nie chciałam poza tym, \eby ten ciekawski człowiek rozpuszczał
potem plotki. Słyszałam niemal, jak mówią w mieście. Chciała się
stamtąd jak najszybciej wydostać. Była przera\ona. Ten Steele
naprawdę musi być nienormalny..."
Tak spokojnym głosem, na jaki mogłam się zdobyć,
powiedziałam:
- Mam jeszcze do załatwienia kilka spraw w mieście. Czy
taksówka mo\e być tu o dziesiątej?
- Jeden z moich ludzi zachorował, a drugi ma zamówienie. Ma
zawiezć kogoś do Carlisle. Umówmy się na dziesiątą piętnaście. Tak
będzie bezpieczniej.
Bezpieczniej?
Wcale nie czułam się bezpieczna, kiedy, marszcząc brwi,
odło\yłam słuchawkę.
Ju\ ubrana, szukałam w kosmetyczce szczotki do włosów. Nie
było jej tam. Musiała zostać w szpitalu. Rozejrzałam się po pokoju.
Na szklanym blacie stolika pod lustrem stało kilka buteleczek z
perfumami. Wcią\ roztrzęsiona, usiadłam przy stoliku. W górnej
szufladzie znalazłam nie tylko szczotkę, ale tak\e oprawione w ramki
zdjęcie. Ciekawość wzięła górę nad słabością. Nerwowo wyjęłam
fotografię z szuflady i poczekałam chwilę, aby uspokoił się mój
oddech.
Zdjęcie nie powinno budzić moich obaw. Bynajmniej. Była na
nim para opalająca się na piasku pod palmą. Debora i Nicholas. Cień
padał na twarz Debory, zasłaniając ją. Za to Nicholas, ubrany tylko w
spodenki pływackie, cały skąpany był w słońcu.
Z trudem go rozpoznałam. Czy ten uśmiechnięty mę\czyzna na
zdjęciu mógł być groznym, nieprzyjemnym Nicholasem, który
napełnił mnie dziś takim niepokojem? Lekki cień uśmiechu, jaki
niedawno zobaczyłam na jego twarzy, nieco zmienił jego rysy. Ale
uśmiech, jakim promieniował na fotografii, zmieniał całą jego twarz.
Do tej pory uwa\ałam urodę Nicholasa za wyrazistą, ostrą, ale nie
określiłabym go jako przystojnego. Nie w zwykłym sensie. Na tym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]