do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Jak rozmawiać z Bogiem Lucy Rooney SND, Robert Faricy SJ
- Heinlein, Robert A Assignment in Eternity
- Heinlein Robert A. Daleki patrol
- 294. Roberts Alison Dobre rokowania
- Howard Robert E Cień bestii
- Howard Robert E Conan władca miasta
- Heinlein, Robert A If This Goes On
- Roberts Nora Gwiazdy Mitry 01 Zaginiona gwiazda
- 023. Roberts Nora Księstwo Cordiny 02 Gościnne występy
- Roberts Nora Rodzina Stanislawskich t2 Księżniczka
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- pojczlander.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
obowiązek, moja przyjemność, a zarazem moje przeznaczenie.
Popatrzył z góry w szeroko otwarte, bursztynowe oczy, utkwione teraz w jego twarzy i nagle coś zaiskrzyło
pomiędzy nimi. Christophe przyciągnął ją do siebie gwałtownie. Wiatr furkotał wokół nich, jakby chciał mocniej ich
połączyć, gdy usta Christophe'a zażądały od Serenity całkowitego poddania. Huk morza zagłuszył wokół wszystkie dzwięki.
Gdy przywarła do niego mocniej, nagle oderwał od niej usta. Pokręciła głową z niezadowoleniem i sama
przyciągnęła jego twarz. Wsunął rękę pod jedwab jej bluzki i chwycił pierś, która aż zabolała pod jego dotykiem. Straciła
oddech, ulegając nieznanej, porywającej sile. Przycisnęła piersi do jego twardej klatki piersiowej,
przywarła udami do jego ud, jej serce biło przy jego sercu. Zrozumiała, że zrobiła krok w przepaść i nie ma już
odwrotu.
Puścił ją tak nagle, że upadłaby, gdyby mocno nie przytrzymał jej za ramię.
- Musimy wracać - oświadczył, jakby to, co przed chwilą się stało, w ogóle nie miało miejsca. - Robi się pózno.
Odsunęła zmierzwione włosy z twarzy i podniosła na niego szeroko otwarte, zdezorientowane oczy.
- Christophe - powiedziała szeptem, nie mogąc wydobyć z gardła silniejszego dzwięku.
- Robi się pózno, Serenity - powtórzył, a w jego głosie pobrzmiewał gniew.
Zadrżała z zimna.
- Christophe, dlaczego jesteś na mnie taki wściekły? Przecież nie zrobiłam nic złego.
- Naprawdę? - Zmrużył pociemniałe z gniewu oczy.
- Nie. - Mimo bólu, jaki sprawiło jej odrzucenie, również czuła gniew.
- Cóż mogłam ci zrobić? Jesteś taki wyniosły, taki władczy, taki pewny siebie. Czy taka prosta dziewczyna jak ja,
w dodatku tylko w połowie arystokratka, mogłaby ci dokuczyć?
- Twój język kiedyś cię zgubi, Serenity - burknął. - Chyba że w porę się w niego ugryziesz. - Głos miał miarowy,
na pozór opanowany, ale Serenity dosłyszała skrywaną złość.
- Zanim to zrobię, posłużę się nim, by wreszcie powiedzieć ci, co myślę o twoim zaborczym stosunku do świata i
życia, a do mnie w szczególności!
- Kobiecie obdarzonej takim temperamentem jak ty trzeba stale przypominać, kto tu rządzi. - Mocno wziął ją pod
ramię i odwrócił w stronę morza. - Powiedziałem, że idziemy.
- Możesz sobie iść, dokąd chcesz! - odparowała, zapierając się w miejscu.
Zrobiła niespełna trzy kroki, gdy chwycił ją za ramiona.
- Zmuszasz mnie, bym raz jeszcze przemyślał kwestię bicia kobiet. - Błyskawicznie ją pocałował, twardo, jakby
tym razem chciał ją ukarać. Poczuła ból i gniew, ale żadnego pożądania. Nie walczyła, nie reagowała. Odwaga nagle ją
opuściła, ogarnęło ją poczucie bezradności.
- Masz nade mną przewagę, jesteś o wiele silniejszy. - Mówiła spokojnym, opanowanym głosem. Uniósł rękę, by
zetrzeć łzę, która spływała po jej policzku, ale Serenity zamrugała gwałtownie i odskoczyła. - Jak na jeden dzień, mam dosyć
poniżania - powiedziała. - Nie zamierzam wylewać morza łez. Rzeczywiście robi się pózno. - Odwróciła się i poszła ścieżką,
przy której czekały konie.
Ciepłe, letnie dni wypełnione słońcem i słodkim zapachem kwiatów mijały spokojnie. Serenity większość czasu
poświęcała malowaniu, przenosząc na płótno dumną sylwetkę zamku. Zauważyła najpierw z rozpaczą, potem z narastającą
złością, że Christophe celowo
jej unikał. Od tamtego popołudnia, gdy pojechali konno nad morze, ledwie się do niej odzywał, a jeśli już, to z
uprzedzającą grzecznością. Malowanie stało się więc dla niej ucieczką przed tęsknotą.
Hrabina nigdy nie wspominała o obrazie Rafaela, co Serenity przyjęła z zadowoleniem. Chciała najpierw
wzmocnić rodzinne więzy, zanim zajmie się sprawą tajemniczego zniknięcia obrazu.
Ubrana w stare dżinsy i pochlapany farbą fartuch, potargana, była pochłonięta pracą, gdy zauważyła Genevieve
przemierzającą trawnik. Wyglądała uroczo w żółtym żakiecie do jazdy konnej i brązowych, dopasowanych bryczesach.
- Witaj, Serenity - zawołała, gdy Serenity uniosła dłoń na powitanie. - Mam nadzieję, że ci zbytnio nie
przeszkadzam.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]