do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Arthur_Katherine_Posluchaj_swego_serca_HS000
- Arthur Conan Doyle The History of Spiritualism II
- Conan Doyle, Sir Arthur Baskerville
- Douglas Arthur Złoto z Porto Bello
- Anne McCaffrey Cykl WieĹźa i Ul (3) Dzieci Damii
- Dorosłe Dzieci Alkoholików Janet K. Woititz
- Alfred de Musset spowiedz dzieciecia wieku
- Courths Mahler Jadwiga Dzieci szczęścia
- Isaac Asimov Koniec Wiecznosci Notatnik
- Quinn Cari Miłość jest konieczna 02 Romans nie jest konieczny
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- anusiekx91.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
oczach;
sztywne, pozbawione warg usta prawie się nie poruszyły. Golde zastanawiał się, czy był to kolejny
z ludzkich zwyczajów z taką zręcznością naśladowany przez Karellena. Jednak mimo wszystko
sprawiał wrażenie uśmiechu i rozmówcy właśnie tak go odbierali.
Jeśli chodzi o to, w jaki sposób kontynuował Kontroler ma to mniejsze znaczenie. Mogę
zapewnić zarówno was, jak i każdego potencjalnego astro-nautę, że tego wyczynu z pewnością nie
da się powtórzyć.
Co stanie się z tym młodym człowiekiem? zapytał Golde. Czy zostanie odesłany na
ZiemiÄ…?
Chociaż sprawa nie podlega mojej jurysdykcji, przypuszczam, że powróci następnym statkiem.
Stwierdzi, że tam dokąd dotarł, warunki są zbyt różne, zbyt odmienne, aby człowiek mógł się w
nich dobrze czuć. I w ten sposób dochodzimy do głównego tematu naszego dzisiejszego spotkania.
Ka-rellen przerwał i zapadła jeszcze głębsza cisza. Młodsi i bardziej romantyczni członkowie
waszej rasy skarżą się na to, że przestrzeń zewnętrzna została przed wami zamknięta. Czyniąc tak,
mieliśmy w tym swój cel; nie wydajemy zakazów dla samej przyjemności zakazywania. Czy
kiedykolwiek zadaliście sobie trud, by rozważyć, jeśli wybaczycie mi tę mało pochlebną analogię,
co czułby człowiek z epoki kamiennej, który znalazłby się nagle we współczesnym mieście?
Ależ zaprotestował przedstawiciel Herald Tribune" to zasadnicza różnica. Jesteśmy
przyzwyczajeni do zdobyczy nauki. W waszym mieście na
pewno nie potrafilibyśmy zrozumieć wielu rzeczy, ale nie wydałyby nam się one cudami.
Czy jesteście tego zupełnie pewni? zapytał Karellen tak cichym głosem, że trudno było
dosłyszeć jego słowa. Wiek elektryczności od wieku pary dzieli zaledwie sto lat, lecz cóż
począłby inżynier z epoki królowej Wiktorii z odbiornikiem telewizyjnym albo elektroniczną
maszyną liczącą? I jak długo udałoby mu się przeżyć, gdyby zaczął badać zasady ich działania?
Przepaść między dwiema technologiami może łatwo stać się tak wielka, że próba jej przeskoczenia
może skończyć się śmiercią.
Hej szepnął Reuter do BBC. Mamy szczęście. Właśnie zamierza ogłosić jakąś ważną
deklarację dotyczącą całej ich polityki. Znam te objawy.
Są też jeszcze inne powody, dla których zamknęliśmy rasę ludzką na Ziemi. Patrzcie.
Zwiatła przygasły, a potem zgasły zupełnie. Równocześnie na środku pokoju zaczęła formować się
fosforyzująca plama. Po chwili znieruchomiała w gwiezdny wir, w spiralną mgławicę widzianą z
ogromnej odległości: z punktu położonego daleko poza najbardziej oddalonym od centrum
słońcem.
Tego widoku nie oglądał jeszcze żaden człowiek rozległ się w ciemności głos Kontrolera.
Widzicie swój Wszechświat, archipelag planet, wśród których żyjecie i wasze Słońce, z odległości
pół miliona lat świetlnych.
Zapadło długie milczenie. Po chwili Karellen podjął wątek, ale teraz w jego głosie pojawiło się coś,
co można by uznać za litość zmieszaną ze wzgardą.
Wasza rasa wykazała godną podziwu niezdolność do uporania się z problemami wlasnej,
niezbyt dużej planety. Kiedy przybyliśmy, znajdowaliście się o włos od samounicestwienia przy
pomocy sił, jakie przedwcześnie dała wam w ręce nauka. Gdybyśmy nie zmienili biegu wydarzeń,
Ziemia byłaby dziś radioaktywną pustynią. Teraz macie zjednoczony świat i ludzkość. Wkrótce
będziecie już na tyle cywilizowani, aby zarządzać własną planetą bez naszej pomocy. Może uda się
wam też kiedyś uporać z problemami całego Układu Słonecznego. Jednak czy naprawdę
wyobrażacie sobie, że kiedykolwiek sprostacie temu?
Mgławica zaczęła gwałtownie rosnąć. Obok dziennikarzy przelatywały pojedyncze gwiazdy,
pojawiając się i znikając jak skry z paleniska. A każda z tych ulotnych iskierek oznaczała słońce i
któż zgadnie ile krążących wokół niego światów.
W jednej tylko, naszej galaktyce mruczał Karellen jest osiemdziesiąt siedem miliardów
słońc. Jednak nawet i ta liczba daje jedynie słabe pojęcie o rozmiarach i przestrzeni. Stając z tym
twarzą w twarz, będziecie jak mrówki próbujące zbadać i sklasyfikować wszystkie ziarnka piasku
na wszystkich pustyniach waszego świata.
W obecnym stadium ewolucji wasza rasa nie zdoła sprostać tej niezwykłej próbie. Jednym z
moich obowiązków jest chronić was przed potęgami i siłami kryjącymi się wśród gwiazd, siłami
przewyższającymi wszystko, co moglibyście sobie wyobrazić.
Obraz wirującej, ognistej galaktycznej mgły nagle
zbladł i zniknął i w nagłej ciszy wielkiej sali znów zapaliło się światło.
Karellen odwrócił się, aby wyjść; audiencja była skończona. Przy drzwiach zatrzymał się i raz
jeszcze spojrzał na milczące zgromadzenie.
To gorzka myśl, ale musicie do niej przywyknąć. Być może, któregoś dnia zawładniecie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]