do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Quinn Cari Miłość jest konieczna 02 Romans nie jest konieczny
- Cartland Barbara Najpiękniejsze miłości 58 Pustynne namiętności
- Brashear Jean Marchand 07 Późna miłość
- 108. Schuler Candace Kierunek miłość
- 0976. Harper Fiona Melodia miłości
- Cartland Barbara Znak miłości
- Anderson Caroline Według wskazań lekarza Harlequin Romance 142
- Anderson Caroline Medical Duo 473 PowrĂłt buntownika
- 230. Anderson Caroline Samotna pani doktor
- Valerie Frankel The Not So Perfect Man (retail) (pdf)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fashiongirl.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
spotkanie z Jimem Laver-tem. Liczył na to, że siedzi już pod kluczem. Takie wydał polecenie:
zamknąć i przetrzymać dwadzieścia cztery godziny. Noc spędzona we wspólnej celi z narkomanami,
pijakami i złodziejaszkami potrafiła zdziałać cuda. Wiedział, że jego szef nie odnosił się do pomysłu
aresztowania oficera policji zbyt przychylnie, ale tym razem Mel się uparł. Kiedy przedstawił mu
wszystkie dowody przeciwko Lavertowi, Laster Bennett nie miał innego wyjścia. Musiał się zgodzić.
Mel, nie wypuszczając z ręki kubka z kawą, zszedł
na dół po gazetę. Zaczął ją prędko wertować w poszukiwaniu artykułu Lily. Nic jednak nie udało mu
się znalezć. Ta kobieta zupełnie zapanowała nad jego myślami. Na chwilę rozmarzył się, lecz już po
chwili stał pod prysznicem i nie upłynął nawet kwadrans, kiedy opuszczał dom. Skierował się w stronę
apartamentu Lily Markey. Nie było jej w domu. W pierwszym momencie ogarnęło go przerażenie,
lecz szybko się otrząsnął. Przecież Lily miała dużo oleju w głowie. Była szalona, przebojowa, twarda,
ale nie głupia, o czym dobrze wiedział. Z pewnością gdzieś się ukrywała... Mądra dziewczynka,
pomyślał. Miał też świadomość, że gdyby było to konieczne, dzięki swoim układom, mógłby ją bez
trudu znalezć. Kim była jednak ta druga kobieta? Był przekonany, że to właśnie ona jest kluczem do
całej historii. Opowiastki, nad którą pracowała Lily. Tak podpowiadała mu intuicja. Co prawda
przeczucia i intuicja nie stanowiły dla sądu żadnych dowodów, ale on przez lata pracy nauczył się im
ufać. Ta kobieta na fotografii była matką Dawida. Jeśli ją odnajdzie, sprawa sama się rozwiąże. Jakoś
trudno było mu uwierzyć, że Lily brała czynny udział w tak nagannym postępku, jakim jest
podrzucenie dziecka. Oprócz tego, że chciała pomóc matce, nic nie wiedział o motywach tego
przestępstwa. Jeszcze dziś dowie się, o co w tym wszystkim chodzi. Mimo że była dopiero siódma,
Mel pojechał na posterunek. Gdy tylko wszedł do środka, wiedział już, że coś jest nie tak. Jakieś
przedziwne napięcie emanowało z każdego kąta. Kiedy przy swoim biurku zobaczył Lastera Bennetta,
domyślił się, że sprawa musi być bardzo poważna. Szef poprosił go do swojego biura. Siedziało tam
dwóch
mężczyzn w bardzo wykwintnych i drogich garniturach. Mel był zaskoczony takim obrotem sprawy.
- Panowie są z biura ochrony burmistrza - rzucił Laster. Wprost buchał wściekłością.
- Czyżby burmistrz ogłosił dzisiaj święto? Dlaczego nikt mi o tym nie powiedział? - próbował
żartować Mel.
Nie zrobiło to żadnego wrażenia na gościach.
- Zaginął jeden z najbardziej cenionych pracowników burmistrza. Podejrzewamy, że ma pan z tym coś
wspólnego - wyjaśnił spokojnie jeden z mężczyzn.
- Tak. Pracowałem jako asystent Davida Copper-fielda - wyrwało mu się. Dostrzegł torpedujący
wzrok swojego szefa. - Więc kto zaginął?
- Jim Lavert.
Zapanowała krępująca cisza.
- Wiemy, że pan go szukał.
Melowi nie podobała się ta rozmowa. Tych dwóch sztywniaków w eleganckich garniturach oskarżało
go o nieczystÄ… grÄ™.
- To prawda, że dwóch policjantów szukało Laver-ta na mój rozkaz. - Nic więcej nie powiedział. Nie
miał ochoty dostarczać im dodatkowych informacji.
Widział, jak Laster kiwnął głową na potwierdzenie.
- Dlaczego szukał pan Laverta?
- Rozumiem, że mówimy o poruczniku Lavercie?
- Nie mógł się pohamować. Tych dwóch facetów irytowało go. - Z kim mam właściwie przyjemność?
- spytał nagle Mel. - Chyba nie dosłyszałem nazwisk.
- Był wściekły, ale wiedział, że musi za wszelką cenę powstrzymać się od wybuchu. - A więc z kim
mam przyjemność?
- Staples i Crenshaw - powiedział jeden z nich.
- Och, wasze nazwiska tak łatwo wpadają w ucho. Nie myśleli panowie o założeniu jakiejś firmy?
Wywożenie śmieci albo tresowanie psów? - Kątem oka dostrzegł, że jego szef z trudem hamuje
wybuch śmiechu.
- Panie Haskin...
- Detektywie Haskin lub poruczniku Haskin. Lepiej będzie, jeśli nasza rozmowa pozostanie na
poziomie służbowym.
- A więc, poruczniku Haskin - zaczął jeden z nich z udawaną cierpliwością - pan burmistrz chciałby
się dowiedzieć, gdzie się znajduje oficer Lavert? Jeżeli coś panu na ten temat wiadomo, bylibyśmy
zobowiązani, gdyby zechciał pan nas o tym poinformować. To bardzo ważne dla burmistrza, a jestem
przekonany, że ani pan, ani pana szef nie chcielibyście go urazić czy też odmówić współpracy z
nami...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]