do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Cast P.C & Cast Kristin Dom Nocy 04 Nieposkromiona
- 03 Bracia Anetakis Banks Maya Dom dla ukochanej
- Cast Kristin Dom nocy 1 Naznaczona
- James_Henry_ _Dom_na_Placu_Waszyngtona
- Kwasniewski Aleksander Dom wszystkich Polska
- Dom na wzgĂłrzu Caldwell Erskine
- Wilder Quinn Dom marzeń
- Christie Agatha Samotny dom
- H. G. Wells The Island of Doctor Moreau
- Laurie J Marks [Elemental Logic 1] Fire Logic
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- pojczlander.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
samolotem - i cudownym przeobrażeniem mamy. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki stała się
osobą uśmiechniętą i chętną do działania. Wiele czasu spędzali teraz razem, uczyli się obsługi komputera
i języka angielskiego. Odwiedzali różne sklepy, zaopatrzyli się w nowe turystyczne obuwie, kurtki,
spodnie i plecaki.
Konrad mógł teraz spokojnie wyjeżdżać do Warszawy, wiedział, że doskonale poradzą sobie bez
niego. Ale jednocześnie coraz częściej tęsknił za nimi. Wysyłał wiele maili i SMSów w ciągu dnia, a
wieczorami długo rozmawiali przez telefon. Ich życie zaczynało się wspaniale układać. Czuł, że kocha
ich coraz mocniej.
Niestety, jego ciało odmawiało posłuszeństwa. Z każdym dniem tracił siły, często się pocił, czuł
zawroty głowy, nie miał apetytu i chudł. Na szczęście dla niego maj, po ciepłym kwietniu, był tego roku
deszczowy i chłodny. Mógł się ubierać cieplej. Chodził w golfach, marynarkach, jego waga nie rzucała
siÄ™ tak w oczy.
Często budził się w środku nocy i nie mógł zasnąć. Nie potrafił się pogodzić z sytuacją. Miewał
napady silnego lęku. Zaczynał rozumieć ludzi przerażonych samotnością, zbliżającą się śmiercią.
Zwiadomość nicości, która pochłania wszystko, co żywe, przed którą nie ma ucieczki, atakowała go
coraz częściej. Rozumiał, że cokolwiek by ze swoim życiem zrobił lub nie zrobił, to i tak musi umrzeć, bo
był tylko człowiekiem. Ale czy nie było ważne to, co po sobie zostawiał, jak ciężko pracował, jak bardzo
cierpiał& Czy to miało jakieś znaczenie? I dla kogo konkretnie?
Czuł, że teraz, gdy Sara odeszła, jego rodzina mogłaby być szczęśliwa. Pokazałby im cały świat,
spędzał w ich towarzystwie każdą wolną chwilę. Tyle mógłby im dać. Praca w jego życiu przestała być
najważniejsza, sam był tym zdumiony. Nie czuł już potrzeby przebywania w firmie po dwanaście godzin
na dobę. Pokornie prosił los o jeszcze jedną jedyną szansę, czuł się potrzebny rodzinie, to dla nich chciał
żyć, a nie dla pracy.
I dostał ją! Wieczorem miał telefon ze Stanów - wiadomość z kliniki, w której się leczył. Pojawił się
nowy preparat. Dla niego iskierka nadziei, a wraz z nią napływ energii.
Kilka lat temu zgłosił się jako ochotnik do testowania nowych leków. Wiedział, że to ryzyko
najwyższej próby, ale też szansa, może ostatnia. Zawsze wierzył, że jest dzieckiem szczęścia.
Do tej pory instynkt go nie zawodził. Poczuł się taki szczęśliwy, mógł znowu zacząć działać.
Uwierzył, że może jednak jest jakaś Wyższa Sprawiedliwość, która go uratuje, bo on na pewno nie
zasłużył sobie na taki wyrok losu.
Był tylko jeden problem: pokryły się terminy przygotowanej wyprawy do Islandii i wylotu do
Ameryki. Musiałby wtajemniczyć Magdę. Powiedzieć jej o swojej chorobie, o tym, jak zachorował. A
bardzo tego nie chciał. Myślał intensywnie nad strategią działania.
Wyjeżdżając z Warszawy, zarezerwował jednak bilet do Stanów. Wykorzysta najmniejszą szansę, cień
szansy, by przedłużyć życie o kilka lat. W klinice nie dało się przełożyć terminu. Startuje w grupie
ochotników i albo do nich dołączy, albo z niego zrezygnują. Chętnych na jego miejsce było wielu, bardzo
wielu.
Całą drogę do Katowic zastanawiał się, jak ma powiedzieć Piotrusiowi, że WIELK
WYPRAW trzeba odłożyć w czasie. Wiedział, jak bardzo go zawiedzie, tego się nie robi dziecku.
Ojciec powinien być kimś, kto zawsze dotrzymuje słowa - tak się buduje autorytet.
Przed wyjazdem z Warszawy kupił mu kompas. To dobry prezent dla syna wyruszającego w swoją
pierwszą wielką podróż. Liczył na to, że upominek choć w części złagodzi rozczarowanie.
Rozdział 18
Tata, tata przyjechał! - krzyczał z radości Piotruś.
- Cześć, syneczku, tak się stęskniłeś za mną?
- Tak, tak, stęskniłem się, ale ty jeszcze nie wiesz, co się stało. - Malec podskakiwał
podniecony. - Chodz szybko, pokażę ci. Nie uwierzysz. Mamusia też była zaskoczona.
- Piotrusiu, spokojnie, pozwól tacie odpocząć - interweniowała Magda. - Napijesz się kawy czy
herbaty? Jesteś głodny?
- Herbatę poproszę. Nie jestem głodny, zjadłem po drodze - skłamał.
- Co to za sensacja? - zainteresował się.
- Odezwał się ten WIKING, który przysłał nam zdjęcie kościołarakiety z Islandii.
Odpisał na mojego maila. - Piotruś był bardzo dumny z siebie i wymachiwał z przejęcia rękami. - I
nie uwierzysz, kto to jest?
- No powiedz mi wreszcie, bo umieram z ciekawości. - Roześmiał się.
- To pan doktor! Nasz pan doktor, który przychodził do Sary, gdy była chora. - Piotruś zamilkł i
wpatrywał się w ojca, czekając na jego reakcję.
- Niemożliwe. - Konrad nie musiał udawać zaskoczonego, rzeczywiście był. Tysiące ludzi w różnych
częściach świata zasiadało przed komputerem, a na ich apel zareagował ktoś mieszkający w tym samym
mieście! Dobrze im znany lekarz, który wielokrotnie bywał w ich domu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]