do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Buyno Arctowa_Maria_ _Wies_szczesliwa
- Gumowska Irena Bć…dśź zdrów
- śąurawiecki Bartosz Trzech panów w śÂ‚óśźku, nie liczć…c kota
- Harry Harrison Galactic Dreams (SS Collection)
- 1045. Catherine Mann SpeśÂ‚nione fantazje
- Angela Carter Burning Your Boats (ssc) v4.0
- May Karol Benito Juarez
- I_ROZDZIAL_KSIAZKI_KOMINKA
- MatevśĹź Hace VaśĄka kronika
- Howard Robert E CieśÂ„ bestii
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wblaskucienia.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dla sierot... BudujÄ… domy dla biednych... Wtenczas jak siÄ™ bawiÄ… w ludzi. A jak siÄ™ bawiÄ… w
kwiaty, to się uśmiechają i ładnie pachną. Anioły na pewno nic takiego nie robią?
Pewnie że nie! Jak ktoś jest święty, to się nie wygłupia. Pilnuj własnego nosa, bo i tak
pójdziesz do piekła.
Czego mam iść do piekÅ‚a? NauczyÅ‚am siÄ™ »ZdrowaÅ› Maryjo« na pamięć! Nikogo nie
zarżnęłam...
Ty siÄ™ nauczyÅ‚aÅ› »ZdrowaÅ› Maryjo« na pamięć?
Przyglądał się jej krytycznie. Po co? Najświętsza Panna i tak nigdy ciebie nie
wysłucha.
Po raz pierwszy odkąd się znali, zobaczył jej usta ściągnięte w podkowę. Wyłowił z kieszeni
garść czereśni i rzucił dumnie na jej podołek.
Masz! Jedz. Są dobre, to nasze własne z farmy.
Próbowała przełknąć jedną, nie mogła. Wtedy uszy
mu zapłonęły.
m
i Dziecko jesteś powiedział. Zanim się pobierzemy, każę cię ochrzcić, będziesz
wtenczas miała swego własnego Anioła Stróża. Tak samo jak ja. Jedz te czereśnie!
Następnego dnia po szkole spostrzegł, że mu zginął scyzoryk. Pobiegli oboje do
cabanonu szukać. Szukali i szukali, grzebiąc w zardzewiałych i zapleśniałych przedmiotach
na półce, sięgając do wnętrza siennika, rozgarniając trawę pód drzewami; scyzoryk nie dawał
się znalezć. Bardzo ich to cieszyło, że tak razem szukają, węszą, usiłują zgadnąć, gdzie i jak
scyzoryk mógł zginąć, przeklinają złodziei, gniewają się i męczą. To była praca, to było
zmartwienie; to nie była zabawa, to było naprawdę.
Zgrzani, spoceni, upadli wreszcie na siennik. Leżeli koło siebie, obgryzając tabliczkę
czekolady, słuchając, jak trzmiel obija się o sufit i brzęczy. Ręce ich się spotkały, palce
splotły, Paweł przysunął się bliżej. ęUw# Czy grzech to to samo, co być niegrzecznym?
zapytała cienkim, jasnym głosem.
Nie wiem -Namyślał się. Są rozmaite grzechy! Po chwili: Niektóre są więcej
niegrzeczne, inne mniej.
Teraz kiedy ją oświecił, mógł dalej robić, co mu się podoba. Podniósł z podłogi trzcinę i
zaczął łechtać ją w łydki. Syknęła, ale nogi się otwarły, trzcina wpełzła między uda,
posuwając się powoli wyżej i wyżej aż do rąbka króciutkich majtek. Było nie do zniesienia
przyjemnie. KrÄ™ciÅ‚a siÄ™, alé rÄ™ce trzymaÅ‚a sztywno po bokach, a oczy zamkniÄ™te. CzuÅ‚a
oddech Pawła na twarzy, łechtanie nie ustawało, zagryzła język. Nagle coś się w niej zwarło;
więcej nie mogła wytrzymać. Nie otwierając oczu, pchnęła Pawła w pierś i skoczyła na nogi.
On zrobił to samo. Bili w siebie pięściami jak w bęben, pół śmiejąc się, pół płacząc. Znowu
upadli.
Czarny strach napełnił szałas. Wylecieli na dwór i stali drżąc pod dwoma różnymi drzewami.
Czas płynął. Słońce z wolna odnajdywało drogę do serca małej dziewczynki. Pat otworzyła
oczy i przełknęła ślinę; już się nie bała. Wstydziła się, żałowała. Teraz wiedziała, który
grzech był najniegrzeczniejszy; dorośli nazywali to miłość . Nienawidziła tego grzechu. Ale
strasznie chciała dorosnąć, żeby Paweł mógł się z nią ożenić i znowu łaskotać jej nogi. To
były dziwne uczucia.
W dniach, które nastąpiły, głowa Pat pękała od nie wypowiedzianych pytań.
Pewnego poranku, kiedy schodzili z ojcem ze wzgórza, on na rynek, ona do szkoły,
zatrzymała się i nie patrząc w twarz, zagadnęła:
Tato, czy wszystko, co jest przyjemne, jest grzechem?
Zależy, co nazywasz przyjemnym, Pat. Są na przykład ludzie, którym robi przyjemność
sprawianie bólu innym. No, więc to jest grzech.
Pełna współczucia, ścisnęła jego rękę: był grzesznikiem, sprawiał ból matce. Przez chwilę
szli w milczeniu, potem wróciła do tematu.
Tato... czy ty jesteÅ› heretyk?
Spojrzał na nią, zaskoczony.
Co ci jest, Pat? Czy uczÄ… was takich rzeczy w szkole?
Dotarli do rynku, czas było się rozstać. Nie odpowiedziała na pytanie, czuła sińce na
ramionach, bolało. Paweł sprawił jej ból, był grzesznikiem. Ale ona też była grzesznicą: biła
Pawła, gryzła.
Do widzenia, tato rzekła pokornie.
W kilka dni pózniej obudziła się wewnątrz wozu sama. Zwiecił jasny księżyc. Ani śladu
bryzy. Wychyliła się. Noc pachniała sianem i sosnami, świetliki
m
błyskały w powietrzu. Na kłodzie siedziało dwoje ludzi: jej ojciec i matka. W świetle widać
było jego nagą pierś, za to matka miała na sobie białą koszulę szyfonową, którą ciotka Beryl
przysłała jej na Gwiazdkę; wyglądała jak jeden z tych aniołów na cmentarzu. Nic nie mówili,
nie ruszali się. Siedzieli z na pół przymkniętymi oczami. Wydawało się, że po prostu są i że
im dobrze. Oni nie chcą, żeby ich teraz widziała pomyślała. Trzeba spać. A kiedy
zasnęła, miaÅ‚a sen. ZniÅ‚ jej siÄ™ PaweÅ‚ i ona sama siedzÄ…cy p®d drzewem oliwkowym,
trzymający się za ręce. Nie było sińców, nie było grzechu, było samo szczęście.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]