do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- BoruśÂ„ Krzysztof Jasnow
- HEYWOOD_SALLY_ _Narzeczony_z_Korfu
- MuszyśÂ„ski Beniamin Meg
- DorosśÂ‚e Dzieci Alkoholików Janet K. Woititz
- Caldwell Erskine Jenny
- Brandon Mull Spirit Animals. Tom I Zwierzoduchy
- 1 Sten
- May Karol WyśÂ›cig z czasem
- E72 RM 529 RM 530 schematics v1.0
- Anne McCaffrey Cykl Statki (4) Miasto, które walczyśÂ‚o
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- anusiekx91.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Å‚yk kawy. Jeszcze gorzej.
Steve roześmiał się, wstał, podszedł do niej i i klepnął ją po plecach.
- Pewnie - powiedział między jej jednym a drugim kaszlnięciem. - A
co, myślałaś, że nic nie robię?
- Miałam na myśli to, że pracujesz na morzu.
- Jestem nurkiem głębinowym. Waśnie skończył mi się kontrakt na
Antarktyce. Pracowałem dla zespołu naukowego prowadzącego badania na
Morzu Rossa. Zaczęliśmy w styczniu, a skończyliśmy tydzień temu.
- To musiało być, hm... zimne.
Lisso, cudownie! Jaką jesteś błyskotliwą rozmówczynią!
- Było zimno. I nikt nie proponował mi gorącego mleka ani
przykrycia na noc.
- Trzeba było jechać do jednego z hoteli ojca. Tam by o ciebie
zadbali.
- Raczej zamęczyli na śmierć - powiedział Steve z kwaśną miną. -
Dlatego nigdy tam nie jezdzimy.
- My?
- Moja starsza siostra i młodszy brat. Ojciec jest nami bardzo
rozczarowany, bo żadne z nas nie poszło w jego ślady. Moja siostra jest
lekarką, brat - maklerem giełdowym, a ja rozbijam się po świecie na
różnych łodziach.
To jej przypomniało, po co Steve tu przyszedł. Przynajmniej
oficjalnie.
- Chciałbyś... chciałbyś, żebym pokazała ci łódz? Uśmiechnął się tak,
że poczuła mrowienie na plecach.
70
R S
- Pewnie. Pragnę zobaczyć, jak mieszkasz.
ROZDZIAA PITY
Steve szedł za Lissą po schodkach, wdychając woń dobrze
wywoskowanego drewna zmieszaną ze śladami oparów oleju napędowego
i z czymś jeszcze, czego nie potrafił rozpoznać. Lubił typowe zapachy
łodzi, ale tutaj było coś więcej. Delikatny, kobiecy aromat. Mieszkała tu
kobieta. Rozpylała swoje perfumy, paliła pachnące świece, robiła sobie
makijaż, kąpała się w solach zapachowych.
A właściwie nie, nie tak. Tu nie chodziło o jakąś tam kobietę. O
Lissę. Lissę z grubym warkoczem. Lissę ubraną dziś w króciutkie szorty,
ukazujÄ…ce jej zgrabne, opalone nogi.
Właśnie te nogi zwieszały się nad jego głową z sufitu. Ich gładkiej
skóry dotykał. Był tego niemal pewien. Zapragnął nagle przesunąć dłonią
po tych jedwabistych wspaniałościach, od biodra do kostki. Wystarczyłaby
chwila i już wiedziałby na pewno. Ale nawet gdyby nie miał racji, w co
wątpił, nie miałoby to wielkiego znaczenia. Jeśli będzie mu wolno pieścić
nogi Lissy Wilkins, chętnie zapomni o tamtej kobiecie z tatuażem.
Zaczął szybciej oddychać, oczy mu się zamgliły i już zastanawiał się
nad ucieczką, gdy Lissa odwróciła się do niego i gestem wskazała na
wpółotwarte drzwi, które mijali w tym momencie. Ich spojrzenia się
spotkały. Nie pomogło to Steve'owi odzyskać utraconego panowania nad
sobÄ….
71
R S
- Tu są cztery dwuosobowe kajuty - powiedziała bezlitośnie Lissa - a
pod nimi maszynownia.
Poprowadziła go wąskim korytarzykiem, otworzyła jakieś drzwi i
wpuściła go do środka. Kabina była niewielka, częściowo usytuowana
poniżej linii wody. Znajdowały się w niej dwie koje, leżące jedna nad
drugą, szafki wbudowane w ściany, pod sufitem bulaj i świetlik, którym
można wpuścić trochę powietrza.
- Pozostałe trzy są dokładnie takie same. - Wracając do salonu, Lissa
minęła Stevena, który po chwili ruszył za nią.
- Czyż to nie prawdziwa piękność? - Lissa była wyraznie dumna ze
swojej Å‚odzi.
- Najprawdziwsza - odpowiedział Steven, wpatrując się w skaczące
po twarzy i ramionach Lissy refleksy światła odbitego od powierzchni
wody. Dzieląca ich odległość całej kabiny pozwoliła mu uspokoić nieco
oddech. Siłą woli oderwał wzrok od dziewczyny i przesunął palcem po
drewnianej boazerii.
- Wspaniale wykończona - dodał.
- Jak również przytulna i przestronna. Niezbyt dobrze się czuję w
ciasnych pokoikach - powiedziała. - I mimo jej sporych rozmiarów Pani
Kapitan" jest posłuszna sterowi.
Aódz naprawdę była spora. Musiało się na niej zupełnie wygodnie
żyć. W salonie było tyle miejsca, że spokojnie mieściły się w nim dwie
wiklinowe rozłożyste sofy, kilka krzeseł i dziwnie tu nie pasujący skórzany
fotel klubowy. Steve'a prześladowało wyobrażenie starszego mężczyzny,
którego widział z Lissą, siedzącego właśnie w tym fotelu. Stolik,
wyglądający na ciężki i solidnie zbudowany, okazał się wykonany ze starej
pokrywy luku. Stał między sofami. Z drewnianego sufitu pobejcowanego
72
R S
na ciemno zwieszały się mosiężne lampy. Zciany zdobiły również
mosiężne kinkiety. Regały były szczelnie wypełnione książkami. Każdą
półkę wykończono listewką, która nie pozwalała tomom spadać na podłogę
w czasie burzliwej pogody. Naprzeciwko regałów Lissa ustawiła dwie
szafki, które mieściły telewizor i magnetowid. Wszystko w tym
pomieszczeniu było proste, zwarte, świetnie wykonane i wykończone w
najdrobniejszych szczegółach,
- Przytulisko z dala od domu.
- Mylisz się - powiedziała z uśmiechem, muskając koniuszkami
palców drewnianą komódkę ozdobioną intarsjowanym blatem. Wzór
przedstawiał różę wiatrów. - Prawdziwy dom. Pierwszy i jedyny, jaki
kiedykolwiek miałam.
Mówiła to z takim żarem, że uwierzył jej bez zastrzeżeń. Musiała
kochać to miejsce.
A on? Czy miał dom? Jak daleko sięgał pamięcią, nosił swój dom
niczym ślimak zawsze ze sobą. Widział, ile pracy włożyła Lissa, żeby
uczynić to miejsce własnym, i zdał sobie nagle sprawę, jak wiele traci.
Przechodząc do części kuchennej, Steve musiał zrobić nagły unik, by
nie zderzyć się czołowo z wiszącą lampą. Stąd można było wejść na górę
prosto na pomost sternika. Promienie słońca nadawały złocisty kolor
schodom wykonanym ze ściemniałego drewna orzechowego, migotały na
mosiężnej poręczy. W powietrzu tańczyły pyłki kurzu.
Steve chętnie zobaczyłby pulpit sterowniczy i zadał kilka pytań o
silnik. Zamarzyło mu się, że sam go zapuszcza, wypływa z przystani i
czuje, jak piętnastometrowa łódz reaguje na prądy, wiatry, jak posłusznie
poddaje się sterowi. Prawie słyszał dudnienie silników Diesla na pełnych
73
R S
obrotach, czuł ich delikatne wibrowanie. Dobry silnik dobrej łodzi w
rękach dobrego sternika to jak kochająca kobieta w ramionach mężczyzny.
- Chcesz jeszcze kawy? - przerwała potok jego myśli Lissa.
Szybko podsunął jej kubek. Napełniła także swój, po czym odwróciła
siÄ™ w stronÄ™ otwartych drzwi od strony brzegu.
- Ta kajuta jest większa niż te na rufie. Służy mi teraz jako gabinet.
- A gdzie śpisz?
- Dalej - odpowiedziała. - Pod mostkiem kapitańskim.
Z tonu jej głosu wywnioskował, że tego pokoju nie zamierza mu
pokazać.
W gabinecie dostrzegł sporo rysunków, z których część już
wcześniej oglądał. Obejrzał każdy z nich dokładnie. Kiedy je studiował
szczegół po szczególe, odruchowo wziął sobie precelka z mosiężnej misy.
Lissa uśmiechnęła się rozbawiona.
- Och, przepraszam. Powinienem był poczekać, aż mnie
poczęstujesz.
- Nie ma sprawy - powiedziała, sięgając do misy. - Właśnie po to tu
sÄ….
A niech to! Do jej dolnej wargi przykleił się kryształek soli. Steve
nie mógł oderwać oczu od tego kuszącego widoku.
- Wciąż liczę na wynajem stoiska - powiedział w końcu. - Pamiętasz,
chcę odnalezć Kopciuszka.
Skłamał, bo był już na dziewięćdziesiąt dziewięć procent pewien, kto
jest jego Kopciuszkiem".
- Przykro mi, ale muszę odmówić. Są zarezerwowane od miesięcy.
74
R S
Jeśli przydzieli mu stragan, będzie to oznaczało, że Steve zostanie aż
do festiwalu. Nie chciała tego ani ona, ani jej ojciec, ani inni członkowie
komitetu.
- Poza tym pewnie już cię tu nie będzie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]