
do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Asimov Isaac Opowiadania
- 01 Tempo Dyskontowania Spolecznego a Dochod I Wykon
- Krentz Jayne Ann Wilcza harmonia
- ANDRZEJ PILIPIUK NAJWIćÂKSZA TAJEMNICA LUDZKOśÂCI
- fr 22
- Hingle Metsy WybraśÂcy losu 11 Portret wizjonerki
- 01 Kuzynki
- verne_cinq_cents_millions_begum
- CzternaśÂcie obliczy strachu
- Cities in Flight James Blish
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fashiongirl.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
spacer?
Wydawało jej się, że śni. Albin w Arnheim. Przy jej łóżku. Jego dłoń na jej dłoni.
- Jak tu przyjechałeś? Dlaczego?
Albin usiadł na łóżku, nadal trzymając jej dłoń.
- Pierwsze pytanie: samolotem DC 10, przelot liniowy Kopenhaga - Amsterdam.
Drugie pytanie: musiałem przyjechać. Jestem twoim przyjacielem.
D�sir�e poczuła, że jej oczy napełniły się łzami, które po chwili spłynęły po
policzkach.
- Już dobrze - powiedział. - Jestem przy tobie. Potem przez kilka godzin spacerowali
po parku. Albin owinął jej nogi ciepłym kocem i pchał wózek. D�sir�e czuła się tak, jakby łzy
zmyły z jej oczu jakąś zasłonę.
- To już wiosna - zawołała. - Mój Boże, znowu widzę kwitnące kwiaty! Popatrz tam,
małe narcyzy, a tam pierwsze tulipany.
Przez chwilę poczuła na plecach dłoń Albina. Silną, ciepłą dłoń.
- Przyszedł już czas, żebyś znowu zaczęła żyć, D�sir�e. Musisz coś zrobić.
D�sir�e od razu przeszła do obrony:
- Ale przecież ja ciągle próbuję. Każdej nocy próbuję stanąć na nogach.
- Nie to mam na myśli. Wręcz przeciwnie: spróbuj zapomnieć o swoich nogach.
Musisz znowu zacząć brać udział w życiu. Samo jedzenie i picie to dla ciebie za mało.
Możesz przecież jeszcze dużo więcej.
- To co ja mam robić? Wszyscy myślą, że to na tle psychicznym. Ale do tego doktora
Weigla już więcej nie pójdę. On sam ma problemy z głową.
- Idz do jakiegoś innego lekarza. Są przecież inni. Ktoś musi przecież potrafić ci
pomóc.
Zamilkł na chwilę.
- A nawet jeśli nie można ci pomóc, żebyś znowu zaczęła chodzić, to na pewno można
ci pomóc, żebyś zaczęła inaczej żyć. Mam tu na myśli to, żebyś stała się bardziej aktywna,
odnalazła radość życia. - Albin zatrzymał się przed wysepką złotożółtych narcyzów.
- Jak pięknie - powiedziała D�sir�e.
Obydwoje milczeli. D�sir�e pomyślała o Słonecznikach Dennisa.
Były dla niej symbolem siły i życia. Kwiaty ciągle na nowo rozkwitają. Po każdej
mroznej zimie ich zielone łodygi przebijają się przez twardą ziemię. %7łyć, chciała żyć...
- Moja terapeutka zaproponowała mi centrum rehabilitacyjne. Może tam uda mi się
pójść kilka kroków dalej. Przynajmniej chcę spróbować.
- Od pięciu miesięcy nie mogę chodzić - powiedziała D�sir�e na pierwszej rozmowie z
doktorem Krantzem. Doktor Krantz był lekarzem prowadzącym i psychologiem centrum
rehabilitacyjnego Księżniczka Irena . - I powoli przestaję wierzyć w to, że kiedykolwiek
jeszcze będę chodzić.
Doktor Krantz uśmiechnął się do niej przyjaznie.
- W ciągu najbliższych dni gruntownie przestudiuję twoje dokumenty. Potem
zobaczymy. Coś jednak chciałbym ci już teraz powiedzieć: zajmiemy się tu przede wszystkim
tym, co możesz jeszcze robić pomimo swojej niepełnej sprawności.
Skinął ręką do pielęgniarki stojącej w drzwiach:
- Proszę pokazać D�sir�e van Hengel jej pokój i pomieszczenia socjalne.
Następnie znów zwrócił się do D�sir�e:
- Mam nadzieję, że będziesz się u nas dobrze czuła. D�sir�e odetchnęła głęboko. Bała
się tego pierwszego spotkania z doktorem Krantzem. Doktor Weigel poważnie zachwiał jej
wiarę w nowoczesną psychologię. Ale Albin miał rację:
- Również wśród psychologów zdarzają się lepsi i gorsi - powiedział.
Centrum Księżniczka Irena mieściło się w starym białym dworku z dużymi, jasnymi
pokojami. Dzięki gruntownej renowacji w centrum mogło się w nim leczyć około dwudziestu
pacjentów. Sypialnie zostały dobudowane na poziomie parteru, a w budynku obszerna winda
dowoziła niepełnosprawnych do różnych pomieszczeń socjalnych i zabiegowych.
D�sir�e należała do lżejszych przypadków. Zaraz pierwszego dnia wieczorem poznała
osiemnastoletnią Beatrix, która była ofiarą wypadku drogowego. Jej chłopak jechał za szybko
i na zakręcie stracił panowanie nad kierownicą. Zmarł jeszcze na miejscu wypadku. Beatrix
straciła obydwie nogi i prawą rękę. Nie mogła się wydostać z płonącego samochodu i
strażakom udało się ją wyciągnąć w ostatniej chwili. Na całym ciele miała blizny po
oparzeniach.
- To wydarzyło się rok temu - powiedziała Beatrix - ale ja mam wrażenie, że to było w
zupełnie innym życiu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]