do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Reformed Druids Anthology 00 Introduction
- Cartland Barbara Znak miśÂ‚ośÂ›ci
- Alfred de Musset spowiedz dzieciecia wieku
- Ferrarella Marie Dobrana para
- ZarzÄ…dzanie projektami(3)
- J.R.R Tolkien Niedokonczone opowiesci t. 2
- Ebook Zusia Netpress Digital
- 107.Magiczny papierek
- Bailey Elizabeth Dziedziczka z nieprawego śÂ‚ośźa
- Hawkins Rachel Dziewczyny z Hex Hall
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- charloteee.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Niechże się pani uspokoi. Niechże się pani trzyma.
Moje żęby powiedziała pani Tracy tonem tragicznym. %7łgubiłam moje żęby.
Wyłowimy je za dnia pocieszał ją kapitan. Na pewno wyłowimy.
Dwaj strażnicy wdrapali się na rufę kutra i stali mokrzy, ociekający wodą. Chodz,
idziemy powiedział jeden. Cholernie mi zimno.
Czy nic się pani nie stało? spytał szeryf panią Tracy, okrywając ją pledem.
Nicz misze nie ształo? Nicz?! zawołała pani Tracy. Potem, przygotowując się do
prawdziwego krzyku, zacisnęła dłonie i przechyliła głowę do tyłu. Ból pani Tracy był ponad
jej siły.
Tłum słuchał, milczący i pełen szacunku. Pani Tracy dostarczyła im efektów
dzwiękowych, doskonale harmonizujących z widokiem ciał bandytów, które szeryf i jego
zastępca przykrywali teraz kocami zasłaniając w ten sposób najwspanialszy widok, jaki
miasto miaÅ‚o okazjÄ™ oglÄ…dać, odkÄ…d przed kilku laty zlinczowano Isleño na drodze
podmiejskiej i powieszono na słupie telefonicznym, gdzie dyndał w reflektorach aut, którymi
ludzie przyjeżdżali go obejrzeć.
Gdy trupy zabitych zniknęły pod kocami, ludzie w tłumie doznali zawodu, ale oni,
tylko oni w całym mieście je widzieli. Widzieli ponadto, jak pani Tracy wpadła do wody, a
nieco wcześniej, jeszcze zanim dostali się na molo, widzieli, jak niesiono na noszach do
Szpitala Marynarki Harry ego Morgana. Kiedy szeryf kazał im opuścić nabrzeże basenu
jachtowego, odeszli spokojni i szczęśliwi. Zdawali sobie sprawę z przywileju, jaki im
przypadł w udziale.
Tymczasem w szpitalu Maria, żona Morgana, czekała wraz z córkami w izbie przyjęć.
Dziewczęta płakały, Maria gryzła chusteczkę. Mniej więcej od południa nie miała już łez.
Tatuś jest ranny w brzuch powiedziała jedna z sióstr do drugiej.
To straszne odparła tamta.
Cicho bądzcie skarciła je najstarsza. Modlę się za niego. Nie przeszkadzajcie mi.
Maria nic nie mówiła, siedziała tylko gryząc chusteczkę i przygryzając dolną wargę.
W pewnej chwili zjawił się doktor. Spojrzała na niego, potrząsnął głową.
Mogę wejść? spytała.
Jeszcze nie odparł. Podeszła do niego. Po wszystkim? spytała.
Przykro mi, ale tak, proszÄ™ pani.
Czy mogę go zobaczyć?
Jeszcze nie. Jest jeszcze na sali operacyjnej.
O, Chryste powiedziała Maria. O, Chryste. Odwiozę córki do domu. Zaraz
wrócę.
Nagle poczuła w krtani ucisk i dławienie, nie mogła przełknąć śliny.
Chodzcie, dzieci powiedziała. Dziewczęta poszły za nią. Maria usiadła za
kierownicÄ… starego samochodu.
Jak się czuje tatuś? spytała jedna z córek.
Maria nie odpowiedziała.
Mamo, jak tatuÅ›?
Nie mówcie do mnie powiedziała Maria. Proszę was, nie mówcie do mnie.
Kiedy...
Cicho bądz, kochanie powiedziała Maria. Bądz cicho i módl się za niego.
Dziewczęta zaczęły płakać.
Psiakrew powiedziała Maria. Nie płaczcie. Mówiłam, żebyście się za niego
modliły.
Będziemy się modliły odparła jedna z córek. Odkąd przyjechałyśmy do szpitala,
bez przerwy siÄ™ modlÄ™.
Kiedy skręciły na wyjeżdżony biały koral Rocky Road, latarnie samochodu oświetliły
postać mężczyzny, który zataczając się szedł drogą.
Jakiś biedny pijus pomyślała Maria. Jakiś biedny, biedny pijus.
Minęły mężczyznę, który miał krew na twarzy; gdy światła samochodu odpłynęły od
niego, szedł dalej potykając się w ciemności. Był to Ryszard Gordon.
Maria zatrzymała samochód przed domem.
Idzcie spać, dzieci powiedziała. Połóżcie się spać.
A tatuś? spytała jedna z córek.
Nie mów do mnie odparła Maria. Na miłość boską, czy musicie do mnie mówić?
Zawróciła i pojechała do szpitala.
Maria Morgan wbiegła pośpiesznie na stopnie. Na ganku spotkała doktora, wychodził
z drzwi obitych siatką. Był zmęczony i szedł do domu.
Skończone, proszę pani powiedział doktor.
Nie żyje?
Umarł na stole.
Mogę go zobaczyć?
Tak odparł doktor. Koniec miał spokojny. Nie cierpiał.
Och, piekło powiedziała Maria. Azy płynęły jej po policzkach. Och powtórzyła.
Och, och, och!
Doktor położył rękę na jej ramieniu.
Niech mnie pan nie dotyka powiedziała Maria. Potem: Chcę go zobaczyć.
Chodzmy. Doktor zaprowadził ją korytarzem do białego pokoju, gdzie Harry
Morgan leżał na wózku; prześcieradło przykrywało jego ogromne ciało. Zwiatło lamp było
bardzo silne i nie rzucało cienia. Maria zatrzymała się na progu, jakby przestraszona
światłem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]