do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Braun Jackie Romans Duo 1065 Kolacja z szejkiem
- Roberts Nora 01 Pokochać Jackie
- James Lowder The Harpers 05 The Ring of Winter
- Hassenmuller He
- Asimov Isaac 3. Fundacja Nieznany
- Brian Kate Idealny chśÂ‚opak
- Heinrich Boll Zwierzenia klowna
- Eo Wells, H.G. La tempo masxino
- Margit Sandemo Cykl Saga o czarnoksi晜źniku (05) Próba ognia
- Eo Lagerof, Selma La ringo de la generalo
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- listy-do-eda.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Być mo\e.
Przyglądał się jej. Odwróciła wzrok.
Lepiej ju\ wstanÄ™. Jest zimno.
Moglibyśmy jeszcze przez chwilę pole\eć pod kocami.
Nie... lepiej wstanę. Gdy się podnosiła, zatrzymał ją. Proszę, nie zaczynaj...
To, \e staramy się być dla siebie mili, nie jest zbrodnią, wiesz?
Czy rzeczywiście właśnie to masz na myśli? Spojrzała mu prosto w twarz. Stoczyli
bitwę na spojrzenia. W końcu Dev odwrócił wzrok. Masz rację powiedział. Nie o to mi
chodziło.
Eden wstała i natychmiast wło\yła spodnie. Wiedziała, \e jest obserwowana, ale było jej
zbyt zimno, by zastanawiać się, czy to podnieca Deva, czy nie. Usiadła na łó\ku i wło\yła
skarpety.
Zawsze śpisz w bawełnianych koszulkach?
Nie odpowiedziała mo\liwie najspokojniejszym tonem. Szczękała zębami.
Zazwyczaj śpię w koszuli nocnej.
Tak myślałem. A masz jakąś ze sobą?
Jeśli chcesz obejrzeć moje koszule nocne, to le\ą w szufladzie komody.
Nie chcę ich oglądać w szufladzie, tylko na tobie.
Nawet gdybym miała ochotę paradować w cienkich i frywolnych koszulkach, nie
zrobiłabym tego, bo jest zimno.
Wyszła z sypialni. Dev uśmiechał się do siebie. Cienkie? Frywolne? Naprawdę chciałby
je zobaczyć.
ROZDZIAA SIÓDMY
Dev siedział przy piecu. Wieczorem nadwerę\ył ramię, więc teraz okropnie go bolało.
Wszystko przez Eden. Kiedy trzyma się taką piękną kobietę na kolanach, łatwo o wszystkim
zapomnieć.
Doprowadzała go do szaleństwa. To było coś więcej ni\ normalne po\ądanie. Tymczasem
ona ciągle krzątała się po domku. Nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Nie był
przyzwyczajony do siedzenia bezczynnie.
Uspokój się trochę powiedział w końcu. Stanęła jak wryta.
SÅ‚ucham?
Od śniadania zdą\yłaś ju\ odgarnąć śnieg, nanieść drewna, opatrzyć moje ramię i
posprzątać cały domek. Teraz od godziny kręcisz się w kółko. Myślę, \e te magazyny, które
wcią\ przekładasz, są naprawdę porządnie uło\one.
Eden odetchnęła z ulgą. Mo\e przestać się martwić o wczorajsze pocałunki i dzisiejszy
masa\. Z dwojga złego wolała kłótnie ni\ dwuznaczny spokój. Kłótnie były bezpieczniejsze.
Wszystko wracało do normy. Dobrze wiedziała, \e krząta się bez sensu, ale była
zdenerwowana i nie mogła usiedzieć w miejscu.
Po prostu sprzątałam oświadczyła chłodno. Poza tym czepiasz się i szukasz
powodów do sprzeczki.
Mo\e i tak. Przynajmniej będziemy się do siebie odzywać.
Zmarszczyła czoło. Wyrównała ksią\ki le\ące na magazynach. Chyba robiła to ju\ po raz
trzeci. O czym mają rozmawiać?
Przecie\ są jakieś neutralne tematy. Jednak\e gdyby Dev mógł wybierać temat rozmowy,
wybrałby taki, który wprawiłby ją w zakłopotanie.
Zrobię pranie odezwała się nagle Eden i wyszła do kuchni.
Dev wpatrywał się we własne buty. Eden po prostu nie chce się przyznać do tego, co
rodziło się między nimi. Był zawiedziony. Jego zdaniem, ich awantury były niezwykle
pasjonujące. Był podniecony całą sytuacją. Mieszanka fizycznego bólu i podniecenia
seksualnego przekraczała jego odporność. Tak, miał ochotę posprzeczać się z Eden. Zrobiłby
wszystko, byleby tylko nawiązać z nią bli\szy kontakt.
Słyszał, jak kręci się po kuchni. Będzie prała przez cały dzień. Wyraznie unikała go.
Potrząsnął głową i wstał. Mo\e przechadzka mu pomo\e.
Ucieszyła się, \e wyszedł. Nie czuła się swobodnie. Przez chwilę będzie sama. Ten
domek był za ciasny dla dwóch osób. Po chwili drzwi się otworzyły.
Chodz, coś ci poka\ę powiedział Dev bardzo cicho.
Co?
Skinął głową w kierunku drzwi.
Chodz.
Po co? Jestem zajęta. Stała pochylona nad miednicą. W oczach Deva pojawił się błysk
zniecierpliwienia.
No dobrze westchnęła z rezygnacją, sięgnęła po ręcznik i wytarła dłonie.
Bądz cicho wyszeptał, otwierając drzwi. Spojrzała na niego ze zdumieniem i wyszła
na ganek.
Popatrz tam wyszeptał.
Przy strumyku stała grupka najpiękniejszych zwierząt, jakie kiedykolwiek widziała.
To łosie wyszeptał Dev. Ten du\y, z rogami, to samiec. Reszta to jego \ony, cały
harem.
Są te\ dzieci wyszeptała Eden. Naliczyła czworo małych łosi. Zliczne!
To małe stadko. Czasami widuje się stada liczące kilkaset sztuk.
Są większe od jeleni, prawda?
Są większe od największych jeleni, choć te te\ bywają du\e. Ich mięso jest bardzo
smaczne.
Jak mo\esz nawet myśleć o... Bo\e, nie przełknęłabym ani kęsa mięsa tych zwierząt!
wykrzyknęła podniesionym głosem. Aosie umknęły.
Wystraszyłaś je powiedział z wyrzutem.
Nic dziwnego, \e boją się ludzkiego głosu odpowiedziała. Ju\ sobie wyobra\ałeś, \e
jesz pieczeń z łosia, prawda? Podeszła do drzwi. Myślałam, \e widok tak pięknych
zwierząt budzi w ludziach nieco inne uczucia kontynuowała zirytowana. A ty myślisz
tylko o swoim \ołądku!
Dev szedł za nią.
Od kiedy stałaś się taką miłośniczką zwierząt? Boisz się nawet krów. A co z
niedzwiedziami? Ich mięso te\ jest jadalne. Parę dni temu byłaś gotowa strzelać do ka\dego
zwierzęcia.
Stanęła przed drzwiami. Była oburzona.
Tylko wówczas, gdyby mi zagra\ały powiedziała lodowatym tonem. A poza tym i
tak nie mogłabym \adnego z nich zabić nie naładowaną strzelbą.
Bardzo cię przepraszam, ale broń była naładowana, o czym świadczy moja rana.
Jesteś... jesteś najbardziej irytującym mę\czyzną, jakiego kiedykolwiek spotkałam. Ile
razy mam ci powtarzać, \e ja jej nie naładowałam.
Racja, zapomniałem. Uśmiechnął się ironicznie.
Po prostu nic się nie stało. Zmieniasz banda\e tylko po to, by zabić czas, prawda?
Nie bądz głupi! Weszła do domku i zostawiła go stojącego na ganku. Zmarzła, więc
podeszła do pieca. Dev cicho otworzył drzwi. Kiedy siadał na krześle, skrzywił się z bólu.
A więc zakończyliśmy tę ciekawą rozmowę oświadczył ponuro.
Aosie były śliczne, dlaczego więc musiałeś mówić o zabijaniu?
Straciłaś poczucie rzeczywistości. Czy robiąc stek, zastanawiałaś się kiedyś, skąd to
mięso? A cielęcina? Czy wiesz, co to jest cielęcina?
Mam ochotę zostać wegetarianką. Wiem jedno: w \yciu nie tknę mięsa z łosia. One
majÄ… takie cudowne, brÄ…zowe oczy.
Cholera mruknął i pochylił głowę. Czy wszystkie kobiety z miasta są takie? Chyba
jest masochistą. Jej jedwabista skóra i usta doprowadzały go do szaleństwa.
Eden rozejrzała dookoła. Uświadomiła sobie, do czego słu\y domek myśliwski. Tu
mieszkajÄ… mordercy Å‚osi i innych zwierzÄ…t.
Wolałabym umrzeć z głodu, ni\ zabijać takie piękne zwierzęta oświadczyła.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]