do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Anne McCaffrey Cykl JeĹşdĹşcy smokĂłw z Pern (01) JeĹşdĹşcy SmokĂłw
- Graham Masterton Cykl Manitou (1) Manitou
- Juliusz Verne Cykl Robur (1) Robur Zdobywca (KrĂłl przestworzy)
- Bujold Lois McMaster Cykl Barrayar 01 Strzępy honoru
- Frederic Pohl Cykl Saga o Heechach (4) Kroniki HeechĂłw
- Anne McCaffrey Cykl WieĹźa i Ul (3) Dzieci Damii
- Anne McCaffrey Cykl Statki (4) Miasto, które walczyło
- Ursula K.Le Guin Cykl Hain (8) Opowiadanie świata
- William Gibson Cykl Ciąg (1) Neuromancer
- Izabela Litwin, Joanna Carignan Zanim wyjdziemy na ulicć™
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- charloteee.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czycy, to - zakładając, że sprzeniewierzył fortunę starego fabrykanta - Sundt znalazł się w
niezłych opałach. Wszystkie jego nieczyste transakcje mogą wyjść na światło dzienne, ad-
wokat musiał jak najszybciej zdobyć pieniądze. Czy pożyczenie planów nie było w tej
sytuacji czymÅ› oczywistym? Czyż lensman nie mówiÅ‚, że ludzie w Månedalen widzieli jakiÅ›
czas temu lądujący śmigłowiec?
To by wskazywało, że w grę wchodzą wielkie interesy.
Za piętnaście dziewiąta... Liv chwyciła telefon i zadzwoniła do lensmana Liana. Nie
było go w domu, ale Liv, która odrzuciła teraz wszystkie formy grzecznościowe i zasady
dobrego wychowania, zapytała jego żonę, czy pamięta tamten wieczór, gdy Liv przybiegła z
informacją o zabójstwie Bergera.
Owszem, pani Lian pamiętała to bardzo dobrze.
- To proszę mnie teraz posłuchać - powiedziała Liv, zapominając o szacunku dla osób
od niej starszych. - Czy któryś z tamtych trzech gości lensmana przyszedł tuż przede mną, czy
też wszyscy byli już u państwa od dłuższego czasu?
Pani Lian zastanawiała się długo, a Liv z niecierpliwości przestępowała z nogi na
nogÄ™.
- Tak, teraz sobie przypominam. Adwokat Sundt przyszedł krótko przed tobą...
- Dziękuję! - krzyknęła Liv i poprosiła, by lensman, jak tylko się pojawi, natychmiast
przyszedł na miejsce wybuchu. Odłożyła słuchawkę i wybiegła z domu. A więc to jednak ad-
wokat Sundt! Więc to ona miała rację! I Jo nie dzwonił dziś rano do lensmana, o to także Liv
zapytała panią Lian.
Gdzie on jest? Czy mógł naprawdę pójść do starego domu? Nie sądził chyba, że
znajdzie tam coÅ› interesujÄ…cego?
No a jeśli mimo wszystko tam poszedł? To dlaczego nie wrócił? A jeśli... Jeśli był tak
zmęczony, że poszedł tam i zasnął? Chociaż przecież nie można było wejść do tego domu.
Ale jeśli on mimo wszystko wszedł i jeśli tam zasnął, to jego życie teraz zawisło na włosku!
Liv biegła coraz szybciej. Z daleka widziała tłum gapiów, którzy chcieli zobaczyć
wybuch. Większość z nich stała przy drodze, stali tam również robotnicy z firmy zajmującej
się takimi pracami. Wszystko było już przygotowane. Gromada małych chłopców kręciła się
przy specjalistach od wybuchów, zadając im mnóstwo pytań, co tamtych najwyrazniej
irytowało. Samego domu pilnowali strażnicy i też nie mogli się opędzić od ciekawskiej
dzieciarni.
Zbliżała się dziewiąta. Liv próbowała przedrzeć się przez tłum, ale ludzie pozajmowali
tu sobie miejsca już wcześnie rano i nie zamierzali nikogo przepuszczać. Liv zaczynała się
naprawdę bać. Nie miała przecież żadnych dowodów na to, że Jo znajduje się w środku, ale
nie miała też dowodu, że go tam nie ma.
Na moment przemknęła jej przez głowę myśl, że powinna pobiec do starego domu i
tam się ukryć. Jak długo ona będzie wewnątrz, budynek nie zostanie wysadzony. Ale straż
stała przecież przy wejściu, ona zaś musiała za wszelką cenę porozmawiać z
odpowiedzialnymi za wyburzenie, a ci znajdowali się w tym trudnym do przebycia kręgu
utworzonym z gapiów.
- Bądzcie tak dobrzy, przepuśćcie mnie - prosiła stojących jej na drodze ludzi, ale
słyszała w odpowiedzi niecierpliwe warknięcia.
Próbowała w innym miejscu, rozpychała się łokciami. Widziała w samym środku
tłumu inżyniera Gardena i jego pomocników. Adwokat Sundt był również z nimi. Ku swemu
wielkiemu przerażeniu zorientowała się, że to właśnie on, ze względu na wielki szacunek,
jakim obdarzali go mieszkańcy Ulvodden, miał być tym, który naciśnie guzik i odpali ładunki
wybuchowe.
Liv przepychała się ile sił przez nieruchomy tłum, narażała się na złe słowa i
zirytowane spojrzenia, ale prawie tego nie dostrzegała. Jej myśli zajęte były wyłącznie osobą
Jo. Nie mogła pojąć, gdzie się podział, ale dopóki istniał choćby cień możliwości, że znajduje
się w skazanym na śmierć domu, musiała powstrzymać wybuch.
Zaczepiali ją znajomi, śmiali się do niej, ale ona nic nie widząc parła naprzód.
Najgorszy był ostatni odcinek. Wybrani, którzy zdobyli najlepsze miejsca, najbliżej aparatury
sterującej wybuchem, utworzyli ciasny łańcuch, lecz Liv, teraz już bliska desperacji,
dosłownie rzuciła się na nich i w końcu przedarła się do inżyniera Gardena.
Zawsze żywiła wobec tego człowieka ogromny respekt. Nie lubiła go i teraz też
odczuwała wielką niechęć na myśl o tym, że będzie musiała prosić go o pomoc, ale on był tu
najwyższym autorytetem i nie miała wyboru. Wiedziała przy tym, że sprawy potoczą się dla
niej bardzo nieprzyjemnie, jeśli się okaże, że Jo nie ma wewnątrz starego domu, mimo to
[ Pobierz całość w formacie PDF ]