do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Cartland Barbara Najpiękniejsze miłości 149 Klejnot miłości
- Barbara Dunlop PodwĂłjne Ĺźycie (Hotel Marchand 10)
- Delinsky_ Barbara_Marzenia_sie_spelniaja_03_T125
- D426. McCauley Barbara Gra pozorĂłw
- McMahon_Barbara_ _Intryga_i_Milosc_ _Nie_ma_ucieczki
- Cartland_Barbara_ _Spotkamy_sie_w_San_Francisco
- Cartland Barbara Znak miłości
- FEAL
- 187. Harlequin Desire Linz Cathie Pozadanie w cieniu lodowcow
- Coyne John Furia
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wblaskucienia.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
uciekłaby przerażona, lecz ta nowa, przebudzona, zapomniała o wstydzie. Guziki Jack rozpiął już wcześniej,
więc zsunęła bluzkę z ramion bez przeszkód.
Miała na sobie koronkowy staniczek w kolorze ecru, z którego wyłaniały się powiększone, pełne piersi. Spod
ciemnej tkaniny prześwitywały twarde, wyraznie zaznaczone brodawki. Jack sięgnął ku nim i pieścił palcem
jedną, a potem drugą, oczarowany ich kształtem i wielkością.
Colleen zwilgotniała w środku. Musnęła jego wargi swymi z początku lekko, potem z rosnącym pożądaniem.
I kiedy całował ją długo, mocno i głęboko, swą wielką dłonią ściskając delikatnie pierś i pocierając brodawki,
poczęła drżeć z podniecenia.
Colleen wsłuchiwała się we własny ciężki, chrapliwy oddech. Nagle odsunęła się od Jacka, nie mogąc znieść
zbyt gwałtownych doznań. Zmysłowy żar ogrzewał jej skórę tak silnie, że nawet cienki staniczek zdawał się
przeszkadzać, jakby stanowił nieprzebytą barierę, którą należało jak najrychlej usunąć. Zciągnęła go czym
prędzej przez głowę. Jack padł na plecy i przyglądał się jej zamglonym, lecz intensywnym spojrzeniem.
- Masz piękne piersi, Colleen - rzekł w końcu ochryple. - Mlecznoróżowe, takie jędrne i wysokie, tak
cudownie okrągłe. Uwielbiam na nie patrzeć. Uwielbiam ich dotykać.
91
Colleen przyglądała się spod omdlewających powiek, jak jej piersi wypełniają wnętrze jego dłoni. Kiedy
wargi Jacka zamykały się gorącymi, wilgotnymi pocałunkami na sztywnych, zaróżowionych brodawkach,
czuła przenikające całe jej jestestwo płomienie żądzy, wrzące napięcie, graniczące wręcz z bólem.
Uwolnił ją ze spódniczki tak zręcznie, że zdziwiłaby się gdyby była tego świadoma. Ale jej świadomość
rozpuszczała się powoli w oparach namiętności. Zmysły odbierały jedynie sygnały od pieszczonych piersi i
nerwów targanych odrętwiającą pulsacją. Krzyknęła krótko, przywarła do niego i wpiła się paznokciami w
grubą wełnę swetra.
Sweter. Nagle zdała sobie sprawę, że ubranie Jacka przeszkadza jej. Chciała czuć ciepło jego ciała na swej
skórze, chciała widzieć jego nagość, dotykać go...
Wsunęła dłonie pod sweter, pod koszulę i odnalazła twarde, nagie, napięte sploty mięśni. Zadygotała z
przypływu żądzy. Zachwyciło ją jego ciało, takie silne, muskularne i męskie. Przeszyła ją rozżarzona strzała
namiętności. Błądziła dłońmi po jego torsie, czochrała gęste owłosienie, a potem powędrowała wyżej, by
dotknąć sztywnych, napiętych brodawek.
Jack chwycił jej ręce i odepchnął delikatnie.
Gwałtownie otworzyła oczy i spojrzała na niego z obawą.
- Zrobiłam coś złego?
- Nie, kochanie. Radzisz sobie doskonale. Tylko że ja mam na sobie za dużo ubrania. Już czas, by się
pozbyć tego i owego.
- A może wszystkiego naraz? - zapytała Colleen zduszonym, namiętnym tonem, którego nigdy
wcześniej u siebie nie zauważyła.
Podniósł się do klęczek i ściągnął sweter. W przypływie odwagi Colleen uklękła również i pomogła mu
rozpiąć guziki koszuli. Ich palce przeszkadzały sobie nawzajem i w rezultacie więcej guzików przeoczyli, niż
odpięli. Upadli na materac chichocząc.
- Pamiętasz stare przysłowie? Jak się człowiek śpieszy, to się diabeł cieszy - rzuciła Colleen ze
śmiechem. Przez krótką chwilę zastanowiła się nad ich niewiarygodną poufałością. Klęczy na łóżku w samych
tylko majteczkach i próbuje rozebrać Jacka, a jednak wcale się nie wstydzi. Jack nadal jest Jackiem, z którym
może się droczyć i żartować.
- Niestety, przysłowia często mówią prawdę - powiedział Jack z lekkim odcieniem smutku w głosie,
mocując się ponownie z guzikami. Tym razem wyszedł z potyczki zwycięsko, zdjął koszulę i rzucił ją na
podłogę.
Colleen pożerała go wzrokiem. Skóra Jacka rozbłyskiwała drobniutkimi kropelkami potu. Miał szeroką klatkę
piersiową, porośniętą gęstymi ciemnymi włosami, które rzedły na brzuchu, acz rosły także niżej, ukryte jeszcze
przed jej spojrzeniem. Zapragnęła go dotknąć i uczyniła to. Wczepiła palce w gąszcz ciemnego owłosienia,
podziwiając jego miękkość. Lekko piżmowy zapach męskiego ciała dotarł do jej nozdrzy i zamroczył ją jak
dym opium.
Obserwowała spod przymkniętych powiek, jak rozpina klamrę paska i opuszcza suwak w swoich spodniach.
Wstrzymała oddech, zafascynowana widokiem mężczyzny, który zdejmował spodnie i bieliznę zwinnymi,
92
precyzyjnymi ruchami. Serce roztańczyło się w piersi, gdy ujrzała go nagiego; potężnego i oszałamiającego.
Nagle ogarnął ją lęk. Porażająca w swej potędze męskość Jacka sprawiła, że zobaczyła siebie jako małą,
kruchą i bezbronną istotę. Wiedziała, na czym polega miłość fizyczna, ale ta wiedza okazała się żałośnie
niewystarczajÄ…ca.
Zrozumiał jej wahanie i po raz kolejny pohamował gorejącą w nim namiętność.
- Nie bój się, Colleen - szepnął, pociągając ją za sobą na materac. - Nic się nie stanie, póki sama tego
nie zechcesz.
I znów cierpliwość i wyrozumiałość Jacka oddaliły jej strach, przywracając spokój. Nagi, ułożył się przy niej,
a ona mocno go objęła. Fala gęstego gorąca rozlała się po całym ciele Colleen. Jack przybliżył usta do jej
twarzy, lecz tym razem ona przejęła inicjatywę. Jej język przystąpił do śmiałego ataku. Całowała go z
intensywnością, jakiej dotąd nie doświadczyła.
Dłoń Jacka wędrowała figlarnie po jej płaskim brzuchu, a po chwili wkradła się pod cienką tkaninę majteczek,
na co Colleen odpowiedziała gwałtownym westchnieniem. Dotykał jej czule, aż znalazł miejsce wilgotne i
nabrzmiałe, Colleen zadrżała.
Jack zsunął jej majteczki, a ona, naga i drżąca, przylgnęła do niego. Głaskał jej brzuch i biodra, choć wiedział,
że czeka z zamkniętymi oczami, by sięgnął niżej. Drgnęła, a powódz namiętności jak rzeka miodu wypełniła
wszystkie zakamarki jej ciała, czyniąc ją wilgotną i uległą.
- Jack! - wykrzyknęła w niewiarygodnym przypływie podniecenia. - Jack, proszę.
- Chcesz, żebym cię dotknął? - spytał nienaturalnie niskim głosem. Brakowało jej doświadczenia, by
umiała ukryć swe potrzeby, ale jemu sprawiało przyjemność ich zaspokajanie. Trzymał w ramionach kobietę
cudownie naturalną i zmysłową. Mógł wziąć ją teraz, lecz wolał przedłużyć grę miłosną, aż zbudzi się w niej
taki głód namiętności, że zapomni o wszystkich obawach i uprzedzeniach.
- Gdzie mam cię dotknąć, Colleen?- wyszeptał. - Tutaj? - Szorstką dłonią nakrył jedwabisty trójkąt
ciemnozłotych włosów u szczytu ud.
Cicho pisnęła i uniosła powieki. Wpatrywał się w nią wzrokiem zamglonym z namiętności.
- Tak - zdołała szepnąć, dygocząc z niecierpliwości.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]