do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- Barbara Dunlop PodwĂłjne Ĺźycie (Hotel Marchand 10)
- Delinsky_ Barbara_Marzenia_sie_spelniaja_03_T125
- D426. McCauley Barbara Gra pozorĂłw
- McMahon_Barbara_ _Intryga_i_Milosc_ _Nie_ma_ucieczki
- D374. Boswell Barbara Ten się nadaje na męża
- Boswell_Barbara_Najmlodsza_siostra_RPP139
- Barbara Boswell Najmłodsza siostra
- C Lin Carter Conan barbarzyńca
- Dunlop Barbara Przeklęty ślub
- 023. Roberts Nora Księstwo Cordiny 02 Gościnne występy
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- quentinho.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wami.
Kiedy to mówił, gwałtownie stuknął zaciśniętą pięścią w
parapet.
- I będą tam mężczyzni! - wykrzyknął. - Mężczyzni,
których tak jak mnie oślepi pani uroda! Boże, to ponad moje
siły!
W jego słowach kryło się tyle bólu, że Fiona wstała z sofy
i zbliżyła się do niego.
- Wszystko... dzieje się zbyt... szybko - powiedziała. -
ProszÄ™, niech pan siÄ™ jeszcze wstrzyma. Dajmy sobie czas do
namysłu.
- O czym tu myśleć? - spytał chrapliwie.
- O tym, że się kochamy.
- Już powiedziałem, że jest to coś, o czym muszę
zapomnieć, chyba że chce pani, abym zachował się jak
barbarzyńca, za którego mnie pani miała, kiedy jechała na
północ.
- Nie myślałam tak - zaprotestowała Fiona - i nie sądzę,
że mogłabym zmienić zdanie.
Mówiła łagodnym głosem. Odwrócił się, by spojrzeć na
nią. Stała z oczami wpatrzonymi w niego, a światło wpadające
przez okno podkreślało jasność jej twarzy i miękkość
rozchylonych warg.
- Jeśli będzie tak pani na mnie patrzeć - powiedział
ochrypłym szeptem - przysięgam, że nawet gdybym miał
tysiąc żon i tak bym panią wziął i byłaby pani moja, zgodnie z
przeznaczeniem.
Namiętność w jego głosie wydawała się wibrować między
nimi, lecz Fiona już nie bała się, wyciągnęła rękę i położyła na
jego ramieniu.
- Kocham pana! - wyznała - i stoczymy... tę walkę...
razem. W jakiś sposób, z Bożą pomocą, znajdziemy... dowód,
że pańska żona nie żyje.
- Dowód? - powtórzył za nią książę. - Sądzi pani, że go
nie szukałem? Przepytywałem wszystkich, kazałem
przeczesać całą okolicę w poszukiwaniu jakiegokolwiek śladu.
Ale nie znalazło się nic, co mogłoby pomóc mi odkryć, co się
naprawdę zdarzyło.
- Ale przecież - powiedziała Fiona - nikt nie może nagle
zniknąć bez śladu, nikt nie może umrzeć nie zostawiając
swego ciała.
- Przypuszcza pani, że nie myślałem o tym? Szukaliśmy
w rzece, leśnicy przeszukali każdą piędz ziemi na wiele mil
wokół zamku.
- A w samym zamku? - spytała Fiona.
- Szukaliśmy w podziemiach. Sprawdziliśmy każdą wieżę
i niemal każdy kamień, ale nie było nawet śladu stopy.
- A jednak, jeśli żyje, to musi gdzieś być - powiedziała
cicho Fiona. - A jeśli nie żyje, są gdzieś przynajmniej jej
kości.
- W takim razie znajdzmy jÄ…!
- W tym właśnie chcę panu pomóc - odpowiedziała Fiona.
- Nawet gdybym nie była zainteresowana osobiście, nie
chciałabym, aby pan, młody człowiek, był przywiązany przez
resztę życia do kobiety, która z pewnością nie żyje.
- Jest pani... zainteresowana osobiście? - spytał książę.
- Chce pan, abym... powiedziała panu... jak bardzo?
- Niczego więcej nie pragnę, moja kochana. Chociaż
widzę to w pani oczach i słyszę w tonie głosu, chce także
usłyszeć.
Czekał. Wówczas Fiona szepnęła rumieniąc się:
- Pan mnie... peszy.
- I wtedy staje się pani jeszcze piękniejsza - odparł książę.
Ujął jej dłoń i obracając ją przycisnął do ust, a kiedy to
zrobił, poczuł drżenie, które ogarnęło Fionę.
- Teraz niech mi pani powie.
- Kocham... pana! - wyszeptała ściskając jego palce.
- Pragnę, aby pani to powtarzała. Przysięgam, że będę
walczył, aby być znów wolny, a wtedy zostanie pani moją.
Schylił głowę i ponownie pocałował wnętrze jej dłoni.
Kiedy jego usta znalazły się na jej nadgarstku, poczuła, że
przeszywa ją niczym błyskawica dziwne uczucie, które
sprawiło jej ból, a zarazem przyjemność.
- O moja cudowna, moja słodka! - powiedział książę. -
Mogę przekazać pani to, co sam czuję, ale mogę nauczyć
panią więcej, dużo więcej.
Fiona cofnęła rękę z pewnym trudem.
- Musimy być... rozsądni - wyszeptała. - Musimy
rozpocząć... walkę, tak właśnie, to musi być walka... w której
wykorzystamy... nasze umysły.
Oczy księcia spoczęły na jej ustach. Po czym powiedział:
- Chcę panią pocałować. Bóg wie, jak trudno mi pogodzić
się z tym, że nie mam prawa przeżyć ponownie uniesienia,
którego doświadczyłem zeszłej nocy, chociaż poprzedziła je
wściekłość.
- Dla mnie... to także... było cudowne - przyznała się
Fiona - ale czuję, że musimy zapracować na ten... cud, zanim
będziemy mogli... cieszyć się nim.
- Przypuśćmy, że nie znajdziemy tego, czego szukamy,
tak jak nie udało mi się to przez lata.
Fiona uśmiechnęła się.
- Mary - Rose nazywa mnie czarodziejkÄ…, a lady Morag
wręcz czarownicą. Ale kimkolwiek jestem, mam przeczucie,
głębokie przekonanie, że jeśli będziemy walczyć... razem, pan
i ja, wtedy... zwyciężymy!
- Oby to były prorocze słowa - powiedział książę - pragnę
tego z całego serca i duszy! Jednocześnie, moja najdroższa,
zdaję sobie sprawę z piętrzących się trudności i nie pozwolę,
aby znalazła się pani na językach wszystkich.
- To znaczy na czyich? - spytała beztrosko Fiona i od razu
stanęła jej przed oczami lady Morag.
- Właśnie! - powiedział książę, jakby słyszał jej myśli. -
To nieznośna i zaborcza kobieta. Nie sądzę, aby mogła się
pani z nią zaprzyjaznić.
- Wcale nie mam takiego zamiaru - zapewniła go Fiona. -
Zdenerwował mnie sposób, w jaki mówiła o czarach, które
jakoby czynię, chociaż sądzę, że większość służby jest zbyt
rozsądna, by jej wierzyć.
- Nigdy nie wiadomo - powiedział książę - ale wydaje mi
się, że wrócił już lekarz i będzie można korzystać z jego usług
jak do tej pory.
Fiona wydała cichy okrzyk.
- Czyli kapitulacja? To przesądy, które są nie tylko
śmieszne, lecz nie mają też żadnych logicznych podstaw.
- Szkoci są przesądni - przyznał książę - a lady Morag
swoim głupim gadaniem może rozniecić stare uprzedzenia.
- Naprawdę chce pan powiedzieć, że ponieważ jestem
Angielką, równie dobrze mogę być czarownicą!
Książę roześmiał się.
- Nie wyobrażam sobie, aby ktokolwiek przy zdrowych
zmysłach mógł uwierzyć, że może pani rzucać uroki albo
lecieć na miotle na sabat czarownic. Jednakże łatwo jest
wzbudzić u ludzi niechęć, gdy żyje się w tak zamkniętym
środowisku i ma się niewiele tematów do rozmowy poza
własnym życiem.
Fiona umilkła na chwilę, po czym powiedziała:
- Czy naprawdę uważa pan, że nie powinnam pomagać
ludziom takim jak Jeannie, mimo iż wiem, że moje zioła mogą
zmniejszyć gorączkę czy też zagoić ranę?
- Myślę, że może w tej chwili byłoby lepiej w to się nie
angażować.
- To przecież niedorzeczne!
- Wiem - zgodził się - ale jeśli pani tu pozostanie, moja
kochana, musimy uważać, aby nie było żadnych pomówień,
które w rezultacie mogłyby panią skrzywdzić. Tego bym nie
zniósł! - Westchnął głęboko. - Być może się mylę. Przekonała
mnie pani, abym pozwolił jej zostać, ale mam przeczucie,
którego nie potrafię wytłumaczyć, że byłaby pani
bezpieczniejsza, nie tylko jeśli chodzi o mnie, w Edynburgu.
- Jeśli potrzebna jestem tutaj - powiedziała Fiona - nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]