do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- 41. Folwark Zwierzęcy George Orwell
- George Catherine Bezsenne noce
- Sekret milionera George Catherine
- Catherine George Tajemniczy milioner
- Heyer Georgette Uciekajaca narzeczona
- Green Roger Lancelyn Mity skandynawskie
- Cordonnier, Marie Die Nacht mit Isabelle
- Arguedas, Alc
- Cussler Clive Wir Pacyfiku
- Henry_Cornelius_Agrippa_ _The_Book_Of_Occult_Philosophy,_Vol_1
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- charloteee.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Na pani miejscu nawet bym nie próbował. Nigdy nie nadskakuję
pannom, nawet całkiem ładnym.
- C... całkiem ładnym? - Popatrzyła na niego z
niedowierzaniem. - Mówi pan o mnie?
- Ależ tak - zapewnił ją z powagą. - Nie mam nic przeciwko
ciemnym włosom, chociaż inni mogliby się ze mną nie zgodzić.
75
- I słusznie! - wykrzyknęła cała czerwona z gniewu. -
Wszyscy mówią, że jestem piękna!
Z trudem udało mu się zachować powagę.
- Tak, oczywiście - potwierdził. - Panny z dużym majątkiem
zawsze są piękne.
Patrzyła na niego zdezorientowana.
- Ale... ałe czy pan nie uważa, że jestem piękna?
- I to bardzo.
- Tak, wiem - przyznała szczerze. - Panna Trent napomina
mnie, że nie powinnam tak mówić i... i wcale nie zamierzam, bo
wtedy podobno traci się część urody. Tak przynajmniej twierdzi
Ancilla, chociaż nie wiem, jak to możliwe. A jakie jest pańskie
zdanie na ten temat?
- To niedorzeczne. Moim zdaniem, robi pani słusznie.
Dopiero teraz nabrała podejrzeń i spytała go, marszcząc brwi:
- Dlaczego?
- Ludzie są teraz tacy nieuważni - rzekł słodko.
Tiffany zaniosła się perlistym śmiechem.
- To wstrętne! Jest pan potworem! Nie chcę mieć z panem nic
wspólnego.
Pomachał jej beztrosko na pożegnanie, kiedy się wycofała, ale
jednocześnie pomyślał, że gdy w końcu zrozumiała żart i na chwilę
zapomniała o sobie, potrafiła być naprawdę czarująca.
Panną Trent, która podeszła do nich nieco wcześniej i słyszała
końcówkę rozmowy, rzekła pozbawionym emocji głosem:
- Naprawdę wstrętne.
Uśmiechnął się i spojrzał na nią z uznaniem. Nie miała drogich
strojów, ale nawet tanie materiały, takie jak muślin i batyst,
wyglądały na niej elegancko. Zawsze też była schludna i
opanowana.
Sir Waldo zauważył, że była skrępowana, kiedy pytała, czy zna
jej kuzyna, i że z ulgą przyjęła jego odpowiedz. Dlatego też
spróbował dowiedzieć się czegoś o panu Bernardzie Trencie od
Juliana.
76
- Bernard Trent? - powtórzył podopieczny. -Nie, nie sądzę...
Chociaż zaraz! Chodzi ci o syna generała Trenta? Widziałem go
tylko parę razy. Lubi się przechwalać i udawać znawcę koni. -
Urwał, jakby nagłe coś przyszło mu do głowy. - Do licha, czyżby
był krewnym panny Trent?
- Jak rozumiem, jej kuzynem.
- To największy kiep, jakiego spotkałem -stwierdził Julian. -
Przyjaciel Mountsorrela, zdaje się, że byli razem w Harrow. Uważa,
że wszyscy powinni się nim interesować, i robi dookoła siebie
mnóstwo szumu. A w dodatku wydaje mu się, że ludzie to dobrze
przyjmujÄ…, co nie jest prawdÄ…. Poza tym obraca siÄ™ w najgorszych
możliwych kręgach.
- Tak, znam Mountsorrela. Jeden z tych nowych dandysów.
- Dandysów?! - rzekł z pogardą Julian, który od razu został
wprowadzony w najlepsze kręgi Ko-ryntczyków. - Raczej
chwalipiętów! Fajtłapów, którym wydaje się, że są wspaniali, kiedy
wdadzą się w bójkę ze strażą albo upiją jak świnie w Field óf
Blood! Pozują na sportsmenów, ale zupełnie nie mają kondycji.
- Jesteś dla nich bardzo surowy - zauważył z rozbawieniem sir
Waldo.
- Sam mnie tego nauczyłeś - odparował Julian. -Mountsorrel
to tylko głupek, ale ci, z którymi się zadaje, są jeszcze gorsi. Na
przykład taki Watchett ma więcej pelerynek przy płaszczu do
powożenia niż ty, ale nikt nie przyjmie go do grona wozniców,
którzy potrafią radzić sobie z czwórką koni. A Stone! Dla niego
sport to straszenie innych i wypady do Tothill Fields. No i jeszcze
Elstead, który potrafi zajezdzić więcej koni w ciągu jednego sezonu
niż ty w ciągu całego życia i rzuca się na każdy hazard. Uważa przy
tym, że ma świetny styl. Czy chciałbyś uprawiać hazard w lokalach
przy Pall Mail z tymi strasznymi Greenami?
- A to właśnie robi Trent?
- Nie wiem, nie przyjaznimy się. Ostatnio w ogóle go nie
widziałem, przecież zaszyłem się na wsi. Nie wydawał się zbyt
sprytny, pewnie więc wpadł w kłopoty.
77
Sir Waldo mógł dzięki tym informacjom wyrównać rachunki z
panną Trent. Nie bawiąc się w subtelności, oznajmił wesoło, że go
nie doceniła.
Jechali obok siebie, a Julian i Tiffany nieco w przedzie. Pani
Underhill nie była w stanie zapobiec niemal codziennym
przejażdżkom tej pary, ale nalegała na towarzystwo guwernantki, a
czasami też udało jej się namówić na nie syna. Z rzadka przyłączała
się do nich Patience Chartley i dosyć często sir Waldo.
Ancilla spojrzała na niego i uniosła brwi.
- W jakim względzie?
- Aącząc mnie ze swoim nieszczęsnym kuzynem. -
Uśmiechnął się, widząc jej pełne strachu spojrzenie i lekki
rumieniec. - Co się z nim dzieje? Lindeth mówił, że przyjazni się z
Mountsorrelem i jego towarzystwem.
- Tak, przyjaznił się kiedyś. Był w szkole razem z lordem
Mountsorrelem, ale to już przeszłość, jak ufam. To była rujnująca
znajomość.
- Pewnie popadł w długi, prawda? Rzadko teraz stykam się z
młodymi ludzmi, ale już dawno zauważyłem, że młody Mountsorrel
ma więcej pieniędzy niż rozumu, co czyni go niebezpiecznym dla
mniej majętnych przyjaciół. Za dużo wokół niego naciągaczy i
kurtyzan, i takich, którym na nikim nie zależy.
- Tak, stryj też powiedział coś podobnego. Doprawdy nigdy
nie łączyłam pana z moim kuzynem.
- Rzeczywiście? To dziwne, bo wydawało mi się, że nareszcie
zrozumiałem, dlaczego mnie pani nie lubi.
- Nie pana! Jeśli wydałam się panu... nieco wyniosła przy
pierwszym spotkaniu, to dlatego, że nie przepadam za
towarzystwem, do którego pan należy.
- Obawiam się, że mało wie pani o towarzystwie, do którego
należę, panno Trent - powiedział chłodno. - Zapewniam, że moi
znajomi trzymajÄ… siÄ™ z daleka od Mountsorrela.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]