do ÂściÂągnięcia ^ pdf ^ ebook ^ pobieranie ^ download
Podstrony
- Strona startowa
- 023. Roberts Nora Księstwo Cordiny 02 Gościnne występy
- 074. Rimmer Christine Książę jednej nocy
- Roberts Nora Rodzina Stanislawskich t2 Księżniczka
- 0178. Roszel Rene Słodki książę
- Cartland_Barbara_ _Zaginiona_księżna
- McKinnon K.C. Jesienny księżyc
- książka zamówienia publiczne
- Simmons Deborah Książę złodziei
- Sandy Jones Mój książe
- Fontayne Olivia Księżna
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wblaskucienia.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
głowy.
Niezawodnie musiał je pokąsać Tabaki! myślał Widocznie są
szalone! Czyż nigdy nie sypiają?... Ach... widzę obłok... sunie ku
księżycowi.... o ile będzie dość ciemny, spróbuję się wymknąć
cichaczem. Nieszczęście tylko, że jestem taki wyczerpany!
Ruch tegoż samego obłoku śledzili bacznie dwaj sprzymierzeńcy,
zaczajeni w zasypanym na poły rowie obronnym miasta. Zarówno
bowiem Kaa, jak i Bagera wiedzieli dobrze, że walka z taką przewagą
liczbową jest nader trudna. Małpy rzucają się zawsze we sto na jednego
przeciwnika, więc mało które stworzenie dżungli może im sprostać.
Podpełznę pod mur od zachodu i stamtąd rzucę się na nie
znienacka! powiedział Kaa Mimo ogromnej przewagi, nie poważą
się uderzyć na mnie! Niestety, ty...
Rozumiem dobrze, odrzekła Bagera sprawa nader ciężka,
szkoda, że nie ma starego Balu, ale uczynię, co się da! Gdy tylko obłok
zasłoni księżyc, skoczę na taras i przerąbię się przez tłum, który, jak
mi się zdaje, odbywa jakąś naradę nad losem mego chłopca.
Szczęśliwych łowów! syknął dziko Kaa i znikł w trawie, pełznąc ku
zachodniej stronie.
Mur był jednak wcale dobrze zachowany i pyton musiał zmitrężyć
sporo czasu, zanim znalazł drogę i nań się wygramolił.
Obłok przysłonił księżyc, gdy Mauli usłyszał na tarasie lekkie kroki
Bagery. Pantera, dostawszy siÄ™ na taras, nie tracÄ…c czasu na
zagryzanie małp, rozbijała im tylko łby uderzeniami łap i starała się
przebić gruby pierścień ciał, otaczających chłopca. Liczył on jednak
około sześćdziesięciu rzędów. Rozległy się skowyty przerażenia i
wściekłości, Bagera deptała po ciałach i kroczyła naprzód, nagle
jednak zabrzmiał okrzyk:
Wróg jest sam tylko jeden! Zabijmy go!
Ogromny tłum rzucił się na panterę, kąsając, drapiąc, szarpiąc, a kilka
małp pochwyciło chłopca, wciągnęły go na szczyt pawilonu i strąciły w
zasypany na poły korytarz. Gdyby Mauli był wychowany przez ludzi,
potłukłby się niezawodnie, spadając z tak znacznej wysokości, ale
wiedział on od starego Balu, jak spadać należy, przeto stanął na
nogach i rękach i prócz silnego wstrząsu nie odniósł żadnego
przykrego obrażenia.
Siedz tam krzyczały małpy Rozprawimy się wpierw z twymi
opiekunami, a potem damy ci nauczkÄ™, o ile zresztÄ… lud jadowitych
pozostawi cię przy życiu.
Ja i wy jesteśmy jednej krwi! krzyknął śpiesznie Mauli, dodając
hasło wężów.
Wokoło siebie słyszał szmery i syki, przeto dla pewności powtórzył raz
jeszcze hasło.
Dobrze... dobrze... ss... ss... Pochowajcie żądła wszyscy! rozległy
się przyciszone głosy Nie ruszaj się tylko, bracie, byś nas nie
porozdeptywał.
Każda ruina w Indiach zmienia się powoli w osiedle wężów i tutaj
zatem roiło się od okularników. Mauli stał, starając się nie ruszać
wcale i przez szparę w ścianie śledził przebieg walki pantery z
bandar-logami, oraz słuchał wrzasków małp. Bagera po prostu
nurkowała w fali wrogów, po raz pierwszy walcząc w obronie własnego
życia.
Balu musi być gdzieś w pobliżu! pomyślał Mauli Bagera nie
mogła przybyć sama!
Nagle krzyknął głośno:
Do cysterny, Bagero! Do zbiornika i wskocz do wody!... Zanurz siÄ™!
Panterze okrzyk ten, świadczący, że Mauli żyje, dodał otuchy.
Postępując krok za krokiem wśród nieustannej walki, dotarła nareszcie
z wysiłkiem do cysterny. W tej samej chwili dał się słyszeć podobny do
warkotu bębna okrzyk bojowy starego Balu, który, mimo wszelkich
wysiłków, w żaden sposób nie mógł przybyć prędzej.
Jestem, Bagero! wołał Zpieszę! Biegnę! Ahuuu! Tylko kamienie
usuwają mi się spod nóg! Czekajcie, nikczemne bandar-logi, sprawię
ja wam Å‚azniÄ™!
W chwili, kiedy ukazał się zasapany na szczycie muru, zalała go fala
małp i przykryła. Ale silny niedzwiedz przysiadł na zadnich łapach, a
wyciągając przednie szeroko, tak by ogarnąć największą liczbę
napastników, zaczął młócić regularnie, potężnie, miarowo, z łoskotem,
przypominającym dudnienie obracającego się młyńskiego koła.
Plusk wody i skok dały poznać chłopcu, że pantera dostała się już do
cysterny, gdzie jej nie mogły dosięgnąć małpy. Pantera, krztusząc się
wodą, stała pośrodku zbiornika z łbem wzniesionym ponad
powierzchnię, a cembrowinę obiegły bandar-logi w kilku rzędach.
Podskakiwały w górę rozwścieczone, gotowe rzucić się na nią ze
wszystkich stron na wypadek, gdyby usiłowała pośpieszyć z pomocą
niedzwiedziowi.
Chwila była krytyczna, uczuła to Bagera, toteż podnosząc w górę
ociekający podbródek, wydała okrzyk i wzywając sprzymierzeńca na
ratunek, wygłosiła hasło ludu wężów:
Ja i ty jesteśmy jednej krwi!
Sądziła, że Kaa cofnął się od udziału w ostatniej chwili, a Balu, mimo
że był niemal zaduszony naporem małpich ciał na skraju tarasu,
słysząc, że wzywa pomocy, nie mógł się oprzeć wybuchowi śmiechu.
Tymczasem Kaa dopiero teraz zdołał sobie utorować drogę i zsunął się
z muru tak gwałtownie, że jeden z wielkich szczytowych głazów zwalił
się z łoskotem na ziemię. Chcąc wyzyskać w całej pełnił swą przewagę,
Kaa jął studiować uważnie położenie każdego kawałka swego
olbrzymiego cielska, zwijając i rozwijając sploty. Tymczasem trwała
dalej walka małp z niedzwiedziem, pilnujące pantery bandar-logi
wrzeszczały przerazliwie, a nietoperz Mang oblatywał wokół puszczę i
tak gorliwie głosił wieść o wielkim boju, że poruszony tym dziki słoń-
samotnik, Hati, zaczął trąbić na alarm. Pobudziły się zgraje małp
rozpierzchłych po lesie, zbiegły się ze stron najdalszych i skacząc z
drzewa na drzewo znanymi sobie gościńcami napowietrznymi,
pośpieszyły na pomoc siostrom z Mroznych Pieczar, z których okolicy
walka powystraszała na dziesięć kilometrów wokół wszystkie śpiące w
nocy ptaki dzienne.
W takiej to chwili wystąpił na arenę wyprostowany, żądny walki,
potężny Kaa. Siła pytona polega na ciosie łbem wspartym potężnymi
muskułami i wagą całego ciała. Wyobrazmy sobie belkę albo taran, a w
końcu młot ważący około dziesięciu centnarów, na długiej osadzony
rękojeści, kierowany zimnym wyrachowaniem i niezłomną wolą, a
będziemy mieli pojęcie o sile ciosów walczącego Kaa. Pyton o czterech,
do pięciu stopach długości obalić może człowieka, uderzywszy go w
piersi głową, a wiemy, że Kaa miał stóp trzydzieści. Po cichu, bez
najmniejszego szmeru wymierzył odległość i posłał cios w sam środek
zwartego, otaczającego niedzwiedzia tłumu małp i cios ten
zadecydował o wszystkim. Nie potrzebował już uderzać po raz drugi.
Małpy rozpierzchły się na wszystkie strony wrzeszcząc rozpaczliwie:
To Kaa... to on! Zmykajmy! Zmykajmy!
Od całego szeregu pokoleń małpy żyły w nieustannym strachu przed
[ Pobierz całość w formacie PDF ]